Posty

Zaczynamy mieć nadzieję, czyli przebudzenie mocy

Kilka dni temu ledwo zwlokłam się z łóżka - było późno, miałam migrenę i naprawdę nic od rana nie było tak jak powinno to być w tę właśnie sobotę. Ale poczłapałam do kuchni, żeby śniadanko weekendowe. Zza drzwi jaskini swej wychynął Najstarszy, co dziwne było dość, ponieważ to przecież jedyny dzień w tygodniu, kiedy można tak bezstresowo sobie pospać. - Mamo... nie chce mi się iść, wiesz? - OK. Mi też nie bardzo się chce. Ale możesz mi sprawdzić czym dojadę najszybciej? Tu nastąpiła długa przerwa w komunikacji werbalnej, ponieważ zajęliśmy się konsumpcją, my dwa ranne ptaszki, około dziesiatej ;) Po niej dziecię moje prawie pełnoletnie orzekło, że skoro ja jadę na manifestację, to i ono pojedzie. Organicznie nie znoszę tłumu, owczego pędu, tłuszczy wrzeszczącej agresywne hasła. Przełamanie się, żeby na Wiejską pojechać wymagało silnej motywacji. Ale kiedy pomyślałam sobie, że za parę dni - tygodni  być może publiczne manifestacje przybiorą kształt Majdanu, a rządzący zareagują na to ak...

Walizki spakowane

Długo o tym myślałam.  Wyłączywszy na tydzień telewizor, przeanalizowawszy wszystkie za i przeciw, spakowawszy mentalnie wszystko co w życiu ważne do jednej walizki, usiadłam i odetchnęłam głęboko. Zanuciłam sobie ukochaną Magdę Umer. Gotowa do odlotu jestem w każdej chwili. Z całym dobrodziejstwem inwentarza.  Ale. Waterloo ma rację: niech lepiej oni się wyniosą, jak im się nie podoba. Zostaję. I będę bronić rzeczy ważnych  ŻYWIĄ* Y BRONIĄ** . Oraz parasolką***. Co przesądziło? Wiecie jak trudno jest przewieźć psa do Australii?! Nowa meta jest tu: mamaszostki (póki co dla czytających w języku lengłidż - dla czytelników jeszcze nie zanglicyzowanych będzie później, zaglądajcie - dam znać) _________________________________________________________________________________________________ *   Żywia (Żywie, Szywia) - słowiańska bogini życia, mądrości i matka-twórczyni ludzi ** "Żywią y bronią" - hasło na sztandarze, który został nadany oddziałowi kosynierów krakowskich przez Tadeu...

Wśród nocnej ciszy

Obraz
Za trzy tygodnie święta, dlatego chcę złożyć Wam wszystkim życzenia chociaż raz z wyprzedzeniem  :-) Życzę Wam, by choć na kilka dni tempo Waszego życia zwolniło, byście mogli cieszyć się chwilą, czerpiąc radość ze spotkania z bliskimi. Tak po prostu. By panie były niczym Miriam, która pochodziła z rodziny, gdzie kobiety trzymały się razem i zawsze się wspierały. To wielka rzecz nie pozwolić sobie wmówić, że jest się kimś gorszym czy nieczystym, trzymać głowę podniesioną wysoko i oświadczać z dumą, że nosi się w sobie syna bożego. Myślicie, że nastoletnia dziewczynka w ciąży potrafiłaby sama się obronić? Zwłaszcza tam, gdzie cudzołóstwo karano kamienowaniem, bo akurat wiedza na temat tego skąd się biorą dzieci nie była ograniczona ani w samym cesarstwie Rzymskim ani w dalekich prowincjach ani w ich pobliżu. Dzięki wiedzy matki i babci Jezus wyrósł na człowieka, który potrafił powstrzymać innych mężczyzn przed wykonaniem straszliwego wyroku na kobiecie. By panowie byli niczym Józef, pon...

* * *

Obraz
Ta notka, przygotowywana wstępnie już 11 listopada miała mieć tytuł. Bardzo ważny tytuł, niosący przesłanie - dumę, nadzieję i wiarę - którym chciałam się entuzjastycznie podzielić. Po piątkowym wieczorze 13 listopada, po nieprzespanej nocy z 13 na 14 listopada, sobocie pełnej pytań, wątpliwości i poszukiwania odpowiedzi, wszystko się zmieniło. Nawet tytuł nie chciał dźwięczeć tak samo. Zresztą - ocenicie sami. Zwykle 11 listopada spędzamy w domu. Flaga na balkonie, świąteczny obiad, czasami spotkanie ze znajomymi albo rodzinny wieczór (bo zmrok zapada szybko). Marsze narodowców to nie klimat dla nas. Człowiek chciałby się wyprzeć jakiegokolwiek poczucia przynależności do tej watahy, która pod polskimi flagami niszczy wszystko, co napotyka na swej drodze - chodniki, przystanki, samochody. Ale młodzież coraz starsza, trochę dziwnie tak siedzieć w domu. Tym razem miało być inaczej. - Mamo, wybierzesz się ze mną na wystawę "Spór o odbudowę"? - zagadnęła Najstarsza - Spodoba ci s...

Poczucie winy

Każdy się z nim zetknął. Niezależnie od płci i wieku. Poczucie, że coś intencjonalnego lub nieintencjonalnego nie spełniło oczekiwań i jest nam przykro z tego powodu. Poczucie winy bywa osobiste (ja źle się z tym czuję) lub kulturowo narzucone (ja czuję się z czymś dobrze, ale większość uważa, że jest to coś niewłaściwego, więc czuję się źle z tym, że czuję się inaczej niż powinnam). Z poczuciem winy można żyć przez cały czas i czuć się źle lub próbować się od niego wyzwolić i czuć się źle albo zaakceptować, że jest częścią życia. Nikt przecież nie jest doskonały. Z poczuciem winy wiążą są zwroty i wyrażenia: WSTYD, INNI, JAK BYĆ, JAK ŻYĆ, IDEALNY/IDEALNA/IDEALNIE,  PORADNIK, JA NIGDY, JAK MOŻNA, POWINNAŚ/POWINIENEŚ, DOSKONAŁY/DOSKONAŁA/DOSKONALE, PERFEKCYJNy/PREFEKCYJNA/PERFEKCYJNIE, GODNOŚĆ, HONOR, SZACUNEK, OBOWIĄZEK, EGOISTA/EGOISTKA/EGOISTYCZNIE, ALTRUISTA/ALTRUISTKA/ALTRUISTYCZNIE. Wszędzie tam, gdzie napotykamy ocenę lub sami porównujemy się  z osiągnięciami innych. Wszędzie tam...

Jeszcze drugie tyle i będzie dziewięćdziesiąt...

Tak można streścić życzenia urodzinowe od Najstarszego, który się nagle taki rezolutny w tej klasie mat-inf zrobił. Wolałabym w wersji humanistycznej, ale doceniam wysiłek i trud, żeby nie było  :lol: Postarali się. Wszyscy. Miałam cudowny, choć męczący dzień. A zaczął się od: - Mamo, wszystkiego najlepszego, a tu masz laurkę. Oczy, które półprzytomnie otworzyłam przed sekundą, teraz były okrągłe jak pięć złotych. Miałam nadzieję, że ilustracja nie przedstawia mnie osobiście, bo choć muskulatura brzucha została uwydatniona niemal gorsząco, to jednak nie poczuwałam się do sposobu prezentacji uzębienia i paru innych szczegółów anatomicznych. - Nie, narysowałem ci Szkieletora - po prostu wyjaśnił Najmłodszy. Szkieletor dzierżył maczugę czy  totem zwieńczony wielkim sercem przebitym strzałą, co liczyło się za laurkę, nie zaprzeczycie. Tak, wiem, musimy z Najmłodszym popracować nad wrażliwością oraz dyplomacją  :roll: Po pracy dotarłam do domu dopiero wieczorem. Tort autorstwa szefowej kuch...

Psikus

Obraz
To suplement do tegorocznego wpisu o Halloween . Chciałam napisać, że wszystko się udało. No dobra, prawie wszystko. Najstarsza upiekła ciastka o grobowym kolorze i w kształcie nietoperzy, duchów, kotów oraz nagrobków (były też bułeczki dyniowe, ale szybko zniknęły).  Naczynia napełniono cieczami (to czerwone to sok malinowy, bo czas grypowy).   Nim zapadł zmrok udałam się z ochotnikami do sklepu po cukierki. Kiedy wracaliśmy, przeszliśmy na drugą stronę ulicy i wtedy nagle zza prawie bezlistnych drzew wyłoniło się blade światło: Niby nic, ale strach był. Kto to słyszał, żeby w Halloween tak dawać po oczach i to krzyżem? Ja poproszę o taką iluminację w długie zimowe wieczory, czasami mgliste, kiedy naprawdę światło jest potrzebne. Błądzącym w ciemnościach. Młodzież najstarsza, w liczbie 3 postanowiła ulotnić się do swojego towarzystwa lub do pracy. Młodzież młodsza rozsiadła się przed ekranem, gdzie zaplanowaliśmy "Miasteczko Halloween" Tima Burtona (1993). Dyńki wyrzeźbione ...