* * *
Ta notka, przygotowywana wstępnie już 11 listopada miała mieć tytuł. Bardzo ważny tytuł, niosący przesłanie - dumę, nadzieję i wiarę - którym chciałam się entuzjastycznie podzielić. Po piątkowym wieczorze 13 listopada, po nieprzespanej nocy z 13 na 14 listopada, sobocie pełnej pytań, wątpliwości i poszukiwania odpowiedzi, wszystko się zmieniło. Nawet tytuł nie chciał dźwięczeć tak samo. Zresztą - ocenicie sami. Zwykle 11 listopada spędzamy w domu. Flaga na balkonie, świąteczny obiad, czasami spotkanie ze znajomymi albo rodzinny wieczór (bo zmrok zapada szybko). Marsze narodowców to nie klimat dla nas. Człowiek chciałby się wyprzeć jakiegokolwiek poczucia przynależności do tej watahy, która pod polskimi flagami niszczy wszystko, co napotyka na swej drodze - chodniki, przystanki, samochody. Ale młodzież coraz starsza, trochę dziwnie tak siedzieć w domu. Tym razem miało być inaczej. - Mamo, wybierzesz się ze mną na wystawę "Spór o odbudowę"? - zagadnęła Najstarsza - Spodoba ci s...