Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2013

PESEL (notka październikowa)

Niby nic. 11 cyfr. Skrócony zapis określający w sposób jednoznaczny wiek i płeć. Ktoś z moich starszych znajomych rzekł rozżalony "Jak numer z obozu koncentracyjnego, nikogo nie obchodzi nic więcej!" Od dawna nie podaję go w CV, nawet jeśli w jakimś szablonie jest nań rubryczka. Wcale nie dlatego, że się wstydzę, mam po prostu nieodparte wrażenie, że mnie dyskryminuje. "Numer obozowy". Coś w tym jest. Po zebraniu u gimnazjalistów (mąż; mnie przypadła w tym roku podstawówka) wywiązuje się krótka dyskusja: - Tato, ale przypał mi zrobiłeś! - Czym? - No, nie pamiętałeś PESELu i powiedziałeś, że masz tyle dzieci, że nie musisz... - A ty pamiętasz? - wkraczam,  solidaryzując się małżeńsko. - No pewnie! - ton młodego dumny i gniewny uderza w moją godność osobistą, ale zgryzam wściekłość gdzieś w sobie. Fajnie, że zna swój PESEL. Ja rejestrując dzieci w poradni podaję prawie bez zająknięcia 11-cyfrowe kody, którymi oznakowano naszą progeniturę. Bo kiedy mój PESEL był chroni...

O tym, jak życie mamyszóstki przeszło ze świata wirtualnego w realny (notka z początku października z późniejszymi uzupełnieniami)

Prawdziwa historia wirualnego życia Mamyszostki zaczęła się w lipcu 2007 roku. Mamą szóstki była wtedy również wirtualnie, ponieważ Najmłodszy był wtedy dopiero kiełkującą fasolką, której świadomość zaczynała się we mnie kształtować. Różne okoliczności złożyły się na fakt, że moje życie towarzyskie w tamtym okresie ograniczało się do kontaktów z nauczycielami dzieci, a z nadejściem wakacji - z artystami, z którymi zaczęliśmy wspólnie przekształcać słynną ulicę Brzeską na warszawskiej Pradze w ulicę artystów. Ciąża, huśtawka nastrojów, do tego różne problemy wewnętrzne i zewnętrzne - wszystko było jak jakiś szalony młyn, z którego szukałam ucieczki. I znalazłam - było to forum ciążowe e-mama, na którym zaczęłam być sobą.  Pisanie o sobie  do osób, które ukrywając swoją tożsamość pod nickami czują się bezpieczne i otwarte było niezwykłym doświadczeniem. Kilka miesięcy ciąży to czas, który nas bardzo zbliżył do siebie. Kto chciał - wiedział o innych sporo, wspierałyśmy się w trudnych chwi...

Przychodzi matka do dziekanatu - połączone notki z 14 marca i 30 września

Marzec. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie ta trema. Za kilka miesięcy moja pierworodna będzie walczyć o indeks (wprawdzie nie tej uczelni, ale jednak) - tę różnicę pokoleń czuję na kilometr, odwagi nie dodaje. Naciskam klamkę drzwi z napisem REKRUTACJA. Trzy panie za biureczkami uśmiechają się zachęcająco. Gdy wyjaśniam, że chciałabym zostać studentką i dzielę się swoimi obawami, jedna z nich uspokaja: - Mogę panią zapewnić, że nie studiują u nas sami młodzi ludzie. Na pewno znajdzie się ktoś w pani wieku. - Ale na informatyce? - oczyma wyobraźni już widziałam klony kolegów mojej córki: wszyscy młodzi, wysocy, silni, wszystkowiedzący. - Informatyka nie ruszy od marca. Musiałaby pani dołączyć do drugiego semestru lub zaczekać do października, ewentualnie wybrać inny kierunek. Nieśmiało pytam o skalę trudności przedmiotów na pierwszym i drugim semestrze, ale tu kompetencje pań z rekrutacji się kończą, zostaję odesłana do działu nauczania. Po złożeniu wniosku czy podania, zatwierdzeni...

Ładny gips - notka z 29.09.2013

Obraz
Kiedy już wydawało mi się, że wrzesień z grubsza ogarnięty, w sprawach dzieci, podręczników, szkół, zebrań wyszłam na prostą i powoli można zacząć (nieśmiało, lecz jednak) cieszyć się życiem, nagle kubeł zimnej wody uzmysłowił mi, że hola, hola, nie ma lekko! To była zwykła dziecięca impreza u kolegi Trzecioklasisty. Towarzystwo męskie, mieszkanie, niedaleko domu - nawet się ucieszyłam, że młody rozerwie się w weekend, w którym jakieś fundacyjne zobowiązania miałam wypełnić. Uzgodniliśmy, kiedy powrót (ślubnego wynajęłam do odebrania małolata) i wszystko grało. Wracając ze spotkania wieczorem miałam wrażenie, że coś jest nie tak i wbrew rozsądkowi pchnęłam męża szybciej na te urodziny. Trzecioklasista pojawił się w domu błyskawicznie, ale na pytanie o to, jak było odpowiedział milczeniem. Małż rzekł, że dziecię ręka boli. Pozbierałam myśli jak puzzle i zaczął kształtować mi się jakiś obraz: 1. Młody wrócił do domu bez dąsów, że za wcześnie 2. Nie odpowiada na pytania, choć impreza z ul...

Przerwa techniczna

Długo milczę, bo sprzętu mi brak. Wróciłam do kartki i ołówka i cieszę się, że nie do rysunków naskalnych. Sporo spraw było do poskładania - począwszy od kości dziewięciolatka, poprzez wewnątrzrodzinne kryzysy aż po nowe naukowe i zawodowe wyzwania. Daję radę. Gorzej z moim kompem. Pół roku zaowocowało padnięciem 3 laptopów, a stary stacjonarny rzęch ledwo wyrabia, bo mu się nowy software cofa ;) Jeszcze trochę. Ciułam to tu, to tam. Co się uzbiera, to się wyda. Przelewam wirtualnie i przelewam, aż mi się ulewa. Ale jak już konkretnie nabiorę, to wleję w konkretną inwestycję. Tymczasem zasypywać notkami nie będę, choć z ołówka odtworzę to i owo. Niebawem.