PESEL (notka październikowa)
Niby nic. 11 cyfr. Skrócony zapis określający w sposób jednoznaczny wiek i płeć. Ktoś z moich starszych znajomych rzekł rozżalony "Jak numer z obozu koncentracyjnego, nikogo nie obchodzi nic więcej!" Od dawna nie podaję go w CV, nawet jeśli w jakimś szablonie jest nań rubryczka. Wcale nie dlatego, że się wstydzę, mam po prostu nieodparte wrażenie, że mnie dyskryminuje. "Numer obozowy". Coś w tym jest. Po zebraniu u gimnazjalistów (mąż; mnie przypadła w tym roku podstawówka) wywiązuje się krótka dyskusja: - Tato, ale przypał mi zrobiłeś! - Czym? - No, nie pamiętałeś PESELu i powiedziałeś, że masz tyle dzieci, że nie musisz... - A ty pamiętasz? - wkraczam, solidaryzując się małżeńsko. - No pewnie! - ton młodego dumny i gniewny uderza w moją godność osobistą, ale zgryzam wściekłość gdzieś w sobie. Fajnie, że zna swój PESEL. Ja rejestrując dzieci w poradni podaję prawie bez zająknięcia 11-cyfrowe kody, którymi oznakowano naszą progeniturę. Bo kiedy mój PESEL był chroni...