Ładny gips - notka z 29.09.2013
Kiedy już wydawało mi się, że wrzesień z grubsza ogarnięty, w sprawach dzieci, podręczników, szkół, zebrań wyszłam na prostą i powoli można zacząć (nieśmiało, lecz jednak) cieszyć się życiem, nagle kubeł zimnej wody uzmysłowił mi, że hola, hola, nie ma lekko!
To była zwykła dziecięca impreza u kolegi Trzecioklasisty. Towarzystwo męskie, mieszkanie, niedaleko domu - nawet się ucieszyłam, że młody rozerwie się w weekend, w którym jakieś fundacyjne zobowiązania miałam wypełnić. Uzgodniliśmy, kiedy powrót (ślubnego wynajęłam do odebrania małolata) i wszystko grało. Wracając ze spotkania wieczorem miałam wrażenie, że coś jest nie tak i wbrew rozsądkowi pchnęłam męża szybciej na te urodziny. Trzecioklasista pojawił się w domu błyskawicznie, ale na pytanie o to, jak było odpowiedział milczeniem. Małż rzekł, że dziecię ręka boli. Pozbierałam myśli jak puzzle i zaczął kształtować mi się jakiś obraz: 1. Młody wrócił do domu bez dąsów, że za wcześnie 2. Nie odpowiada na pytania, choć impreza z ulubionymi kolegami to to, co mój tygrysek lubi najbardziej 3. Boli go ręka przy zdejmowaniu kurtki
- A możesz pokazać, gdzie cię boli?
Oglądam - ortopedą nie jestem, łokieć wygląda normalnie, opuchlizny brak, ale przy byle dotknięciu młody skręca się w spazmach. Biorę drugą rękę zatem przed oczy i o mały włos nie wpadam w panikę: łokcie nie są symetryczne! I dostrzegam jeszcze jeden drobny szczegół: naczynia krwionośne wyglądają nienaturalnie. Nie potrafię znaleźć właściwego określenia - po prostu żyły wyglądają inaczej i nie umiem uściślić, co dokładnie mnie niepokoi, ale niepokoi i to poważnie.
W mgnieniu oka narzucam coś na siebie, zgarniam książeczkę zdrowia z PESELem i piszczącemu z bólu synkowi we dwoje nakładamy kurtkę ponownie, a pół godziny później czekamy w poczekalni na Niekłańskiej. Niecałe 40 minut później w gabinecie lekarskim ręka nie daje się wyjąć z rękawa bluzy: w łokciu spuchła dwukrotnie.
Lekarz rutynowo stwierdza "Złamanie", ale wysyła na RTG. Po trzech godzinach opuszczamy SOR - młody z gipsem od połowy ramienia do palców, a ja z poczuciem spełnionego obowiązku.
Kiedy już unieruchomiona ręka nie boli, młody opowiada o imprezie. Fajnie było!
Oooo, nie wątpię, synku, nie wątpię.
Skoro złamanie poczuł dopiero przy ubieraniu, zabawa musiała być przednia!
To była zwykła dziecięca impreza u kolegi Trzecioklasisty. Towarzystwo męskie, mieszkanie, niedaleko domu - nawet się ucieszyłam, że młody rozerwie się w weekend, w którym jakieś fundacyjne zobowiązania miałam wypełnić. Uzgodniliśmy, kiedy powrót (ślubnego wynajęłam do odebrania małolata) i wszystko grało. Wracając ze spotkania wieczorem miałam wrażenie, że coś jest nie tak i wbrew rozsądkowi pchnęłam męża szybciej na te urodziny. Trzecioklasista pojawił się w domu błyskawicznie, ale na pytanie o to, jak było odpowiedział milczeniem. Małż rzekł, że dziecię ręka boli. Pozbierałam myśli jak puzzle i zaczął kształtować mi się jakiś obraz: 1. Młody wrócił do domu bez dąsów, że za wcześnie 2. Nie odpowiada na pytania, choć impreza z ulubionymi kolegami to to, co mój tygrysek lubi najbardziej 3. Boli go ręka przy zdejmowaniu kurtki
- A możesz pokazać, gdzie cię boli?
Oglądam - ortopedą nie jestem, łokieć wygląda normalnie, opuchlizny brak, ale przy byle dotknięciu młody skręca się w spazmach. Biorę drugą rękę zatem przed oczy i o mały włos nie wpadam w panikę: łokcie nie są symetryczne! I dostrzegam jeszcze jeden drobny szczegół: naczynia krwionośne wyglądają nienaturalnie. Nie potrafię znaleźć właściwego określenia - po prostu żyły wyglądają inaczej i nie umiem uściślić, co dokładnie mnie niepokoi, ale niepokoi i to poważnie.
W mgnieniu oka narzucam coś na siebie, zgarniam książeczkę zdrowia z PESELem i piszczącemu z bólu synkowi we dwoje nakładamy kurtkę ponownie, a pół godziny później czekamy w poczekalni na Niekłańskiej. Niecałe 40 minut później w gabinecie lekarskim ręka nie daje się wyjąć z rękawa bluzy: w łokciu spuchła dwukrotnie.
Lekarz rutynowo stwierdza "Złamanie", ale wysyła na RTG. Po trzech godzinach opuszczamy SOR - młody z gipsem od połowy ramienia do palców, a ja z poczuciem spełnionego obowiązku.
Kiedy już unieruchomiona ręka nie boli, młody opowiada o imprezie. Fajnie było!
Oooo, nie wątpię, synku, nie wątpię.
Skoro złamanie poczuł dopiero przy ubieraniu, zabawa musiała być przednia!
Komentarze
Prześlij komentarz