Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2013

Zagranice

Obraz
Granice są po to, by je pokonywać. Przypominają mi się drzwi przedszkola, za którymi zniknął tata. Był styczeń. Miałam cztery lata. To był jakiś ponury ciemny dzień, kiedy przedszkole było błeee. Nie chciałam zostać. Wychowawczyni słodko namawiała: „Choć, pobawisz się taką zabawką, jaką chcesz, powiedz, która jest twoja ulubiona?” Sprytne. Nie wszystkimi zabawkami wolno było się nam bawić. Były takie, co stały jakby dla ozdoby, tylko grzecznym dzieciom wolno było je ruszać. Ja nie byłam aż tak grzeczna. Chciałam zawsze tu i teraz, a jak nie, to foch. Powiedziałam na którym regale i na której półce stoją śliczne malutkie kolorowe drewniane słoniki na kółkach. „Idź, weźmiesz sobie sama, a tata tu poczeka.” To był podstęp. Przybiegłam ze słonikami, żeby pokazać, żeby jeszcze powiedzieć tacie „Cześć”, ale już go nie było. Zrozpaczona i zawiedziona usiadłam w szatni. Wychowawczyni już nie była taka miła, „jak sobie chcesz tu siedzieć, to siedź”. Drzwi miały zasuwkę. Taką normalną, ale dla m...

JOANNA D’ARC, GŁOSY ZZA ŚCIANY I CIASNE KALENDARZE

Obraz
Zamiast korzystać z pamięci zewnętrznej bezustannie obciążam swój twardy dysk. Znów nie udało mi się wszystkich ważnych spraw zanotować w kalendarzu w kuchni - za mało tam miejsca. Kiedy hipokamp zaczyna się przegrzewać, robię małą przerwę. Przez ciastowatą breję śniegową praskich chodników udaje mi się dobrnąć do pracowni. Śnieg wciąż pada, układając do snu baśniową Warszawę w świetle latarni stylizowanych na dawne, gazowe. Ktoś przede mną wszedł do tej samej bramy i tupiąc energicznie otrząsał buty. Już chciałam ukłonić się dawno nie widzianej sąsiadce, gdy nagle odwróciła się. Zmyliła mnie sylwetka, znane ruchy: to nie była sąsiadka, lecz jej córka! Rówieśniczka mojej Najstarszej, też pełnoletnia. Cudze dzieci tak szybko dorastają. Wieczór w pracowni owocuje dłubaniną w linoleum. Zamiast muzyki (zepsuło się radio) słucham głosów zza ściany. Dziecięce kłótnie, nagle jakiś łomot, coś spadło i krzyk – „To nie ja, to ona, ja nic nie ruszałem” – zupełnie jak u nas. Obcy (po mutacji) głos...

PRACOCHŁONNE DOMOWE SZNURKI

Obraz
Drugoklasista odrabia lekcje. Tworzy rodzinę wyrazu „dom”. Pierwsze trzy słowa pisze z marszu, potem zamyśla się. Próbuję go naprowadzić: „Wiesz, jak nazywa się człowiek, który bardzo lubi przebywać w domu, nie lubi wyjeżdżać ani wychodzić…” – „Wiem! Leń!” – stwierdzenie Starszego z Młodszych na moment odbiera mi mowę. Przygnębiona, ale nie zniechęcona porażką zaczynam z innej beczki: „Jeżeli ktoś lubi swój dom, dba o jego wygląd, o porządek, to nie jest leniem. Taki ktoś po prostu woli przebywać w swoim domu bardziej niż gdzie indziej i stara się, by to miejsce wyglądało pięknie i przyjemnie i często wkłada w to bardzo dużo pracy. Taki ktoś to domator.” Drugoklasista dumnie dopisuje nowo poznane słowo i po chwili rzuca się w otchłań pudła z klockami Lego. A mnie ten „leń” spokoju nie daje. Zastanawiam się (lepiąc domowe pierogi, sposobem mojej babci, ręcznie, bez „maszynki”), dlaczego to, co robimy w domu jest tak mało doceniane. Niedawno dobrych kilka dni zajęło mi i starszym chłopco...

BORDERLINES czyli MYŚLI Z POGRANICZA

1. ODDECH LORDA VADERA, WIRUJĄCE MANDALE ORAZ SKRÓCONA INSTRUKCJA OBSŁUGI ASTMATYCZKI Zdarza się, że brutalna rzeczywistości podłoży mi świnię np. w postaci kota w najmniej pożądanym momencie. Żeby było jasne,  nie mam nic do kotów ani ich właścicieli. Tylko do tych kocich alergenów, psia ich mać. Przyjechałam w rodzinne strony z gorączką, wirusem grypopodobnym, zainfekowaną dorosłą PESELowo córką, rzygającym psem oraz jedynym zdrowym z tej ekipy, Starszym z Młodszych. Niewyspana. Na permanentnym stresie od rana. To były minus trzy punkty na samym wejściu. Potem wystarczyła mi kąpiel w tej samej łazience, w której poprzedniego dnia poddano przymusowym ablucjom jedną z domowych kotek, upapraną po łokcie w impregnacie do terakoty, by mój „kubek alergenów” przebrał miarę. Później wypadki potoczyły się błyskawicznie. Mój świszczący oddech Lorda Vadera zamilkł gwałtownie, ponieważ nie miał którędy przedrzeć się przez ściśnięte oskrzela. Nadludzkim wysiłkiem wydusiłam okrzyk pomocy. Usłyszał...