Zagranice
Granice są po to, by je pokonywać. Przypominają mi się drzwi przedszkola, za którymi zniknął tata. Był styczeń. Miałam cztery lata. To był jakiś ponury ciemny dzień, kiedy przedszkole było błeee. Nie chciałam zostać. Wychowawczyni słodko namawiała: „Choć, pobawisz się taką zabawką, jaką chcesz, powiedz, która jest twoja ulubiona?” Sprytne. Nie wszystkimi zabawkami wolno było się nam bawić. Były takie, co stały jakby dla ozdoby, tylko grzecznym dzieciom wolno było je ruszać. Ja nie byłam aż tak grzeczna. Chciałam zawsze tu i teraz, a jak nie, to foch. Powiedziałam na którym regale i na której półce stoją śliczne malutkie kolorowe drewniane słoniki na kółkach. „Idź, weźmiesz sobie sama, a tata tu poczeka.” To był podstęp. Przybiegłam ze słonikami, żeby pokazać, żeby jeszcze powiedzieć tacie „Cześć”, ale już go nie było. Zrozpaczona i zawiedziona usiadłam w szatni. Wychowawczyni już nie była taka miła, „jak sobie chcesz tu siedzieć, to siedź”. Drzwi miały zasuwkę. Taką normalną, ale dla m...