Z pamiętnika wrednej żony, czyli elektroniczne zaloty

Scenka w jednym akcie, góra dwóch.

Mąż, czyli błogosławione pokłosie chromosomu Y, namiętnie studiuje Twarzoksiążkę. Wredna żona, czyli diabelski pomiot chromosomu X, dotknięta co najmniej kilkoma plagami egipskimi (zapalenie zatok, praca, koniec miesiąca, czyli czas, kiedy trzeba porobić przelewy) usiłuje skupić się na literkach na ekranie laptopa.

X: Możesz tak głośno nie klikać? Wyłączyć dźwięki?

Y: Nie klikam, tylko uczę się posługiwać urządzeniem.

X - zamyka sprzęt, decyduje się odłożyć płatności na później, w końcu nauka to potęgi klucz. A oprócz tego jest jeszcze szlachetne zdrowie. Nakrywa się kocem i zapada w drzemkę.

Y: Czy jest jakiś sposób, żeby usunąć pod postem komentarz, którego się nie chce?

X (spod koca): Uhm... tak.

Y (uzyskawszy wsparcie od młodszego pokolenia): To mi się podoba.

Jakiś czas później.

Y: Ciekawi mnie, dlaczego, jak ty cokolwiek umieszczasz na fb, nikt tego nie komentuje.

X (spod koca, wyrwana z drzemki): Nie bardzo mam czas ogarniać fb.

Y: U mnie ludzie komentują.

X: Ja nie narzekam. Mam co robić w rzeczywistości realnej, wirtualną musiałam odpuścić.

Y: Od dawna nie czytam tego, co tam piszesz na tym "mamaszostki i JESZCZE może".

X (ostatecznie wyrwana ze snu odrzucając  koc i sięgając po sprzęt, by dokończyć transakcje): Od dawna nie piszę, bo nie mogę.

Y: Nikt nie czyta tych wirtualnych głupot.

X (której właśnie wyskakuje osiem milionów powiadomień, że post Y został skomentowany na Twarzoksiążce):

Uhm...

Y: Wypisujesz same banialuki.

X (która odkrywa, że to jej komentarz sprzed dwóch tygodni Y usunął, gdyż najwyraźniej psuł obraz kreowanej rzeczywistości): Nie same.

Y: Gdyby tak było, byłyby komentarze, tak jak u mnie.

X (sprowokowana, jako żywo, umieszcza pod rzeczonym postem nowy komentarz, tym razem dając upust słowom, a nie, jak poprzednio, kwitując emotką. Po czym rewanżuje się notką na blogu): Powiedziałam już, że nie narzekam.

I w ten sposób wredni małżonkowie podwyższają sobie wzajemnie liczbę odsłon w sieci i ożywiają związek, przeciwstawiając się jego skostnieniu.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jeszcze jeden żonkil, czyli ... gdybym znała Kadisz

W rankingu

Inny świat