Nie muszę palić stanika
Jestem jaka jestem - niedużo mnie (Sokrates też podobno posturą nie powalał), ale dzieci mam sporą gromadkę, nie przepadam za narzekaniem i lubię się uśmiechać. Dlatego, kiedy nagle w jakimś gronie padnie z moich ust:
- Jestem feministką.
wokół zalega na kilka ułamków sekundy cisza. Wyrazy twarzy interlokutorów bezcenne (i te teksty: "Ale jak to, ty?" "Ale przecież masz dzieci"...)
Ponieważ sytuacji takich przydarzyło mi się kilka, efekt ten mnie przez krótki czas bawił. Ale niezbyt długo. Zastanawiałam się skąd taka reakcja - i wniosek był tylko jeden: ulegamy stereotypom.
Tak po krótce, na podstawie zasięgniętych informacji: feministka musi być wredna, kąśliwa, złośliwa (jak dotąd spełniam określone warunki), powinna nienawidzić mężczyzn i dzieci raczej też, być mało atrakcyjna, aseksualna, nosić spodnie, może nawet mieć wadę wymowy, "odcałowywać" męski gest całowania w rękę, a także regularnie palić zioło oraz biustonosze.
Spośrod wszystkich feministek, które znam (a znam ich osobiście kilkadziesiąt, czy nawet kilkaset - tylko nie każda wali o tym prosto z mostu i tylko kilka "zawdzięcza" swój wizerunek mediom) trudno byłoby znaleźć jedną, która odpowiada powyższemu opisowi. Ponieważ jest on tylko wizerunkiem sztucznie stworzonym, zawierającym atrybuty mające podkreślić fałszywie postrzeganą niezależność. Feministki są kobietkami "w dechę" - pełnymi optymizmu, pomysłów i sił, by je realizować. Myślą konkretem, są zorganizowane i umieją organizować pracę innych ludzi. Nie pozwolą sobie na publiczną kpinę i poniżanie. I nie boją się występować w pojedynkę - bo być feministką w gromadzie feministek nie jest trudno.
Feministki są żonami, córkami, matkami, kochankami. Bywają w ciąży i rodzą dzieci. Bywają wierzące i praktykujące. Bywają narzeczonymi, biorą śluby, ważne są dla nich związki. Ale w każdym związku dążą do uznawania równości między partnerami go tworzącymi. Równego podziału obowiązków i odpowiedzialności. Feministki potrafią słuchać, mówić i działać. Szukają pracy, w której mogą się spełnić. I są atrakcyjne. Nawet jeżeli gdzieś tam brakuje im urody - one po prostu promieniują siłą, która z nich bije, czyniąc je pięknymi w błysku oczu, uśmiechu, ruchach. Och, wierzcie mi, gdybym była mężczyzną, szukałabym sobie partnerki czy żony feministki, gdyby zależało mi na tym, by w związku mieć oparcie, uczciwy układ oraz, by nigdy się nie nudzić.
Wypadałoby jakoś podsumować. Czasami ktoś pyta mnie o znak zodiaku. Skorpion, proszę państwa. Ten podział na 12 różnych ludzkich typów był i jest potrzebny jedynie po to, by wiedzieć mniej więcej kiedy ktoś się urodził. Porządkujemy sobie świat według szufladek. Ja też pozwoliłam sobie uporządkować kobiety, które znam. Otóż, albo są one feministkami albo... jeszcze nie wiedzą o tym, że są feministkami.
Pozdrawiam Was wszystkie :-)
- Jestem feministką.
wokół zalega na kilka ułamków sekundy cisza. Wyrazy twarzy interlokutorów bezcenne (i te teksty: "Ale jak to, ty?" "Ale przecież masz dzieci"...)
Ponieważ sytuacji takich przydarzyło mi się kilka, efekt ten mnie przez krótki czas bawił. Ale niezbyt długo. Zastanawiałam się skąd taka reakcja - i wniosek był tylko jeden: ulegamy stereotypom.
Tak po krótce, na podstawie zasięgniętych informacji: feministka musi być wredna, kąśliwa, złośliwa (jak dotąd spełniam określone warunki), powinna nienawidzić mężczyzn i dzieci raczej też, być mało atrakcyjna, aseksualna, nosić spodnie, może nawet mieć wadę wymowy, "odcałowywać" męski gest całowania w rękę, a także regularnie palić zioło oraz biustonosze.
Spośrod wszystkich feministek, które znam (a znam ich osobiście kilkadziesiąt, czy nawet kilkaset - tylko nie każda wali o tym prosto z mostu i tylko kilka "zawdzięcza" swój wizerunek mediom) trudno byłoby znaleźć jedną, która odpowiada powyższemu opisowi. Ponieważ jest on tylko wizerunkiem sztucznie stworzonym, zawierającym atrybuty mające podkreślić fałszywie postrzeganą niezależność. Feministki są kobietkami "w dechę" - pełnymi optymizmu, pomysłów i sił, by je realizować. Myślą konkretem, są zorganizowane i umieją organizować pracę innych ludzi. Nie pozwolą sobie na publiczną kpinę i poniżanie. I nie boją się występować w pojedynkę - bo być feministką w gromadzie feministek nie jest trudno.
Feministki są żonami, córkami, matkami, kochankami. Bywają w ciąży i rodzą dzieci. Bywają wierzące i praktykujące. Bywają narzeczonymi, biorą śluby, ważne są dla nich związki. Ale w każdym związku dążą do uznawania równości między partnerami go tworzącymi. Równego podziału obowiązków i odpowiedzialności. Feministki potrafią słuchać, mówić i działać. Szukają pracy, w której mogą się spełnić. I są atrakcyjne. Nawet jeżeli gdzieś tam brakuje im urody - one po prostu promieniują siłą, która z nich bije, czyniąc je pięknymi w błysku oczu, uśmiechu, ruchach. Och, wierzcie mi, gdybym była mężczyzną, szukałabym sobie partnerki czy żony feministki, gdyby zależało mi na tym, by w związku mieć oparcie, uczciwy układ oraz, by nigdy się nie nudzić.
Wypadałoby jakoś podsumować. Czasami ktoś pyta mnie o znak zodiaku. Skorpion, proszę państwa. Ten podział na 12 różnych ludzkich typów był i jest potrzebny jedynie po to, by wiedzieć mniej więcej kiedy ktoś się urodził. Porządkujemy sobie świat według szufladek. Ja też pozwoliłam sobie uporządkować kobiety, które znam. Otóż, albo są one feministkami albo... jeszcze nie wiedzą o tym, że są feministkami.
Pozdrawiam Was wszystkie :-)
ja też jestem chyba feministka :P
OdpowiedzUsuńhmmm... no to - myśle - feminizm wyssałaś z mlekiem mat
OdpowiedzUsuńki :)
O tak, co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości :D <3
OdpowiedzUsuń