Pies pasterski
Wyszło, że kwiecień miesiącem zwierzeń. Kontynuuję zatem. Dziś zwierzę.
Mamy psa marki wielorasowiec. Ma ponad trzyletni przebieg, niskie zawieszenie, napęd na cztery łapy i ogon. Umaszczenie jasne (lub jak to ujął Najmłodszy: kolor naleśnikowy). Znaki szczególne: lewołapność, jedno ucho w górze, wielkie serce i wybitna inteligencja. O tym, jak do nas trafił, można przeczytać klikając w ten link. Wyglądał wtedy trochę jak kupka nieszczęścia, czyli mniej więcej tak:
Stopniowo się oswajał, przybliżał do nas, a my do niego. W końcu - mieliśmy być rodziną. I kiedy dokładnie 3 lata temu w kwietniu w imieniny Najmłodszego ( o czym dziś uroczyście przypomniał mi fejsbuk) powstały pierwsze "rodzinne fotki" - czworonóg już był nasz.
Obi miał być psem towarzyszem, czyli spełniać towarzyskie zachcianki stadka, ale szybko okazało się, że to on ma na towarzystwo największe zapotrzebowanie: bardzo źle znosi samotność. Pozostawienie go na dłużej niż 2 godziny w domu skutkuje w najlepszym razie przestawieniem mniejszych mebli, a w najgorszym - włamaniem się do kuchni i segregacją śmieci pod dość osobliwym kątem lub do łazienki i gruntowną inspekcją kosza na brudy tamże (w ostateczności przytarganiem najbardziej aromatycznych części garderoby na swoje posłanie). No i na tym psie wady się kończą.
Imię psa pozostaje kwestią sporną. Czworonożny członek rodziny reaguje na zawołania: "Obi", "Bogi"(ksywka Najstarszego, ale kto chciałby go wołać?), "Śliczny", "Spacerek" "Iść", "Jeść", "Siku" , "Niemawody" oraz "Zpsem", co świadczy jednoznacznie o jego dość wysokiej pozycji społecznej.
Obi szybko i bezbłędnie ustalił swoje miejsce w hierarchii domowników. Odkrywszy (w sobie tylko wiadomy sposób) luki w wydolności rodzicielskiej seniorów rodziny, strategicznie uplasował się na pozycji między podstawówką a gimnazjum. W stosunku do najmłodszych przyjął rolę opiekuńczą, a ściślej mówiąc - pasterską.
Owszem, pies pasie moje dzieci. To on pilnuje najmłodszych na spacerze, a w domu poszczekuje, gdy usiłują wymigać się od sprzątania lub nie wypuszcza z pokoju, kiedy powinni odrabiać lekcje. Potrafi również stanąć w obronie uciśnionych lub wymierzyć sprawiedliwość znaczącym uszczypnięciem (przy pomocy szczęk, naturalnie) w pośladek lub łydkę domniemanego winowajcy. Domniemanego, ponieważ pomimo swego niekwestionowanego uroku osobistego Obi jest stronniczy. Nawiasem mówiąc, ja i dziewczynki wygrywamy na jego upodobaniach zdecydowanie: jest zdeklarowanym feministą, co odrobinę denerwuje męską większość. Cóż - Obi to podarunek od losu. Jeden z najpiękniejszych :)
Fotki: Najstarszej prawa zastrzeżone :)
Mamy psa marki wielorasowiec. Ma ponad trzyletni przebieg, niskie zawieszenie, napęd na cztery łapy i ogon. Umaszczenie jasne (lub jak to ujął Najmłodszy: kolor naleśnikowy). Znaki szczególne: lewołapność, jedno ucho w górze, wielkie serce i wybitna inteligencja. O tym, jak do nas trafił, można przeczytać klikając w ten link. Wyglądał wtedy trochę jak kupka nieszczęścia, czyli mniej więcej tak:
Stopniowo się oswajał, przybliżał do nas, a my do niego. W końcu - mieliśmy być rodziną. I kiedy dokładnie 3 lata temu w kwietniu w imieniny Najmłodszego ( o czym dziś uroczyście przypomniał mi fejsbuk) powstały pierwsze "rodzinne fotki" - czworonóg już był nasz.
Obi miał być psem towarzyszem, czyli spełniać towarzyskie zachcianki stadka, ale szybko okazało się, że to on ma na towarzystwo największe zapotrzebowanie: bardzo źle znosi samotność. Pozostawienie go na dłużej niż 2 godziny w domu skutkuje w najlepszym razie przestawieniem mniejszych mebli, a w najgorszym - włamaniem się do kuchni i segregacją śmieci pod dość osobliwym kątem lub do łazienki i gruntowną inspekcją kosza na brudy tamże (w ostateczności przytarganiem najbardziej aromatycznych części garderoby na swoje posłanie). No i na tym psie wady się kończą.
Imię psa pozostaje kwestią sporną. Czworonożny członek rodziny reaguje na zawołania: "Obi", "Bogi"(ksywka Najstarszego, ale kto chciałby go wołać?), "Śliczny", "Spacerek" "Iść", "Jeść", "Siku" , "Niemawody" oraz "Zpsem", co świadczy jednoznacznie o jego dość wysokiej pozycji społecznej.
Obi szybko i bezbłędnie ustalił swoje miejsce w hierarchii domowników. Odkrywszy (w sobie tylko wiadomy sposób) luki w wydolności rodzicielskiej seniorów rodziny, strategicznie uplasował się na pozycji między podstawówką a gimnazjum. W stosunku do najmłodszych przyjął rolę opiekuńczą, a ściślej mówiąc - pasterską.
Owszem, pies pasie moje dzieci. To on pilnuje najmłodszych na spacerze, a w domu poszczekuje, gdy usiłują wymigać się od sprzątania lub nie wypuszcza z pokoju, kiedy powinni odrabiać lekcje. Potrafi również stanąć w obronie uciśnionych lub wymierzyć sprawiedliwość znaczącym uszczypnięciem (przy pomocy szczęk, naturalnie) w pośladek lub łydkę domniemanego winowajcy. Domniemanego, ponieważ pomimo swego niekwestionowanego uroku osobistego Obi jest stronniczy. Nawiasem mówiąc, ja i dziewczynki wygrywamy na jego upodobaniach zdecydowanie: jest zdeklarowanym feministą, co odrobinę denerwuje męską większość. Cóż - Obi to podarunek od losu. Jeden z najpiękniejszych :)
Fotki: Najstarszej prawa zastrzeżone :)
Jezusiemaryjo, jaki słodziak!!! :)
OdpowiedzUsuńpiesio boski ale nasz kotek też jest niczego sobie :d zachowuje się prawie jak pies ;P
OdpowiedzUsuń