Nowa linia metra, czyli "skupmy się na Pradze"

Ósmy marca, stolica, wiosna. Akurat tak wypadło, że miałam coś do załatwienia po snobistycznej stronie Wisły i postanowiłam skorzystać z zaproszenia pani prezydent Warszawy do bezpłatnego korzystania z drugiej linii metra.

Tak, tak, wiedziałam, że będą tłumy. Dzikie tłumy. I to jeszcze zanim do tego metra wlazłam. Postanowiłam, jak co weekend, zrobić w C.H. Wileńska w niedzielę około południa zakupy. I to był bardzo zły pomysł, jeżeli miało się jeszcze w planach zwiedzanie podziemi, jazdę metrem, dotarcie na ustalone miejsce na czas i powrót też w godzinach ściśle określonych, bo dzieci, lekcje itede. Otóż okazało się, że lewobrzeżna Warszawa odkryła moje ulubione centrum handlowe (wnętrze stylizowane na Titanica - tylko szkła więcej niż drewna, a schody ruchome, przeszklony dach - owszem, zaś zegar nie w tym miejscu i nie taki) i rozczłonkowana na pogłowie myślące oraz działające - studiowała jego mapę topo- i sklepograficzną z namaszczeniem bądź  po prostu oblegała i szturmowała wszelkie, nawet mało uczęszczane wejścia. Ja się wcisnęłam, bo jestem chuda i wiem, gdzie krótsze kolejki do kasy, ale z przerażeniem obserwowałam ów istny najazd na Pragę. Pocieszałam się, że może Carrefour płaci podatki w dzielnicy, to jakiś pożytek z tego będzie, ale pewności nie mam.

M2 - małe, ciasne, ale własne

Nadszedł moment wiekopomny - wraz z Gimnazjalistą zeszliśmy wgłąb ziemi - i w ciągu kilku emocjonujących minut znaleźliśmy się na Marszałkowskiej. To było przeżycie. Natomiast samo metro ... szału nie było i choć obejrzeliśmy z grubsza cztery stacje, to czterech liter nie urywało. Owszem, estetycznie. Owszem, modern. Owszem, kolorki. Owszem, czysto i schludnie. Pod względem artystycznym, moim skromnym zdaniem, stacja Stare Bielany w starej linii metra w dalszym ciągu bije na głowę wszystkie stare i nowe. I tyle. Aaaa, nie, przepraszam, nowoczesne bramki do metra nie siniaczą ud, co jest dużym plusem, dzieki któremu M2 oceniam na 6,5 w skali 1-10.

Powrót na Pragę jakiś czas później był nieco bardziej refleksyjny. Lubię słuchać współpasażerów:

- Centrum Nauki Kopernik, wysiadamy? - pyta małżonka pewnego łysawego typa.

- Jak dojechaliśmy tu, to jedziemy dalej - odpowiada zagadnięty.

 

- Stację Stadion zrobili na zielono! - wykrzykuje entuzjastycznie ten sam typ pół minuty później, po kilkudziesięciominutowej podróży pod korytem Wisły

- Zielony to kolor nadziei  - odpowiada jakaś starsza pani - Może to coś znaczy?

- Wysiadamy? - pyta małżonka łysego

- Jedźmy już do końca.

W metrze

Do końca jechała większość. Rodzice z dziećmi, gimbaza, osoby starsze - niemal pełne spektrum. Stacja Warszawa Wileńska jest dość chaotycznie zbudowana i oznakowana. Przyznaję, błądziłam, gdy patrzyłam na napisy. Powinnam była zaufać instynktowi, bo wyszłam na ziemię w kompletnie nieprzewidzianym miejscu. Następnie zawróciłam górą, żeby obadać, gdzie są wyjścia, z których będę korzystać i ponownie przecierałam podziemne szlaki. Kiedy już zbliżałam się do ostatinch schodów, znów rozmowa, tym razem starszej pary:

- A ty widziałeś, jakie...- rozentuzjazmowana trajkotała ona.

-Nic teraz nie mów - on rozglądał się trochę bezradnie.

- Ale...  - nie ustępowała ona.

- Powiesz mi potem, a teraz skupmy się na Pradze! - podsumował.

Stacja Wileńska - srebrne tarasy

Tak, skupmy się na Pradze. Praga połączyła się arterią ze światem. Symbolicznie. Parę kroków od stacji jest nowoczesny hotel w starej kamienicy z cenami godnymi Szweda, a z mojego przystanku na Starówkę odjeżdżają ludzie mówiący wszystkimi językami świata, ale zwykle są to ci, którzy wiedzieli jak tu trafić. Teraz będzie inaczej. Metro jeździ w dwie strony. Również i świat połączył się w niedzielę z Pragą - o czym świadczyły grupy młodzieży fotografujące się na Targowej, Solidarności, Ząbkowskiej, Kłopotowskiego (tak, tak, nie mam Snapa, ale widziałam, jak trzaskaliście foty). Lewobrzeżnych łatwo było poznać, ponieważ człowiek miał wrażenie, że Zoo zaczyna się już przy Placu Wileńskim - sorry za porównanie, ale ja tu mieszkam, to się czuje. Mam taką cichą nadzieję, że świat Pragi nie zepsuje.

Tłoczno się zrobiło na dzielni. Ciasno. Jak na Nowym Świecie. Na pewno niedługo skoczą w górę czynsze, atrakcyjne tereny zielone przyciągną lewobrzeżnych spacerowiczów. Na początku przybysze będą zachowywać się jak turyści na sawannie, przekonani, że odkrywają egzotyczne rejony, nieskalane piętnem cywilizacji. A potem... Potem ich się wychowa. Mam nadzieję ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jeszcze jeden żonkil, czyli ... gdybym znała Kadisz

W rankingu

Inny świat