Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2015

O palmie słów kilka

Obraz
Od kilku dobrych lat na niedzielę palmową wijemy własne palmy. Ojciec-dyrektor lub chłopcy przynoszą znad Wisły gałązki wierzby, forsycji lub nawet klonu z naszego miejskiego podwórka. A potem dziewczynki robią użytek z własnych rąk  i kolorowych bździuszków - kwiatków, listków, bibułek i wstążek, by drzewka uszlachetnić.  Jest w tym symbolika dawnych wierzeń (starszych od witania Jezusa w Jerozolimie), na którą złożyły się tradycje z wielu kręgów kulturowych. To niedziela, kiedy do kościoła ludzie idą tłumnie, często w pogodnych nastrojach, uzbrojeni w kolorowe kwiatowe i zielne atrybuty kultu życia i płodności. Oczywiście, nic o tym nie wiedząc, bo jak? Czasem przed kościołem grupa chłopców, znudzona nabożeństwem, lecz mająca do uzgodnienia jakieś istotne sprawy, z braku innych twardych argumentów wykorzysta w tym celu cenne symbole kupione na bazarku i pookłada się w zacietrzewieniu, nim ktoś walczących rozdzieli... Bo czemu niby te długie, kolorowe i solidne palmy mają służyć? Jezu...

Przepis na życie

Obraz
Tak, tutaj go znajdziecie. To jest przepis na moje życie. Niedawno wpadła mi w ręce (w pracowej szafie) książka, w której zawarto mądrości Osho dotyczące kreatywności. Przejrzałam ją zaintrygowana, ale po kilku minutach odłożyłam rozczarowana. To nie tak, że Osho niczym mnie nie zaskoczył. Raził mnie sposób podania: każda myśl (króciutka) w rameczce, czcionka bold, chyba nawet jakieś tło - a do tego komentarz na kilka stron. Zero ilustracji. Literki, literki, literki. A treść dość miałka. Szkoda, ponieważ interpretacja mądrości Osho zgubiła się gdzieś między ciasno upchniętymi wersami w papierowej okładce za trzy dychy. "Kreatywność" i "Osho" to dwa modne, chwytliwe słowa, na które dałam się złapać. Na początku mojej przygody z Internetem (tak z 10-15 lat temu) krążył wśród moich przyjaciół plik .ppt z 18 zasadami życia Dalajlamy. To było około 20 slajdów, gdzie każdą z zasad (nie zawsze dobrze przetłumaczonych) ilustrowała fotografia, raczej amatorsko dobrana. Może...

Nowa linia metra, czyli "skupmy się na Pradze"

Obraz
Ósmy marca, stolica, wiosna. Akurat tak wypadło, że miałam coś do załatwienia po snobistycznej stronie Wisły i postanowiłam skorzystać z zaproszenia pani prezydent Warszawy do bezpłatnego korzystania z drugiej linii metra. Tak, tak, wiedziałam, że będą tłumy. Dzikie tłumy. I to jeszcze zanim do tego metra wlazłam. Postanowiłam, jak co weekend, zrobić w C.H. Wileńska w niedzielę około południa zakupy. I to był bardzo zły pomysł, jeżeli miało się jeszcze w planach zwiedzanie podziemi, jazdę metrem, dotarcie na ustalone miejsce na czas i powrót też w godzinach ściśle określonych, bo dzieci, lekcje itede. Otóż okazało się, że lewobrzeżna Warszawa odkryła moje ulubione centrum handlowe (wnętrze stylizowane na Titanica - tylko szkła więcej niż drewna, a schody ruchome, przeszklony dach - owszem, zaś zegar nie w tym miejscu i nie taki) i rozczłonkowana na pogłowie myślące oraz działające - studiowała jego mapę topo- i sklepograficzną z namaszczeniem bądź  po prostu oblegała i szturmowała wsze...