Placówka

Placówka to część planu, który powolutku nabiera kształtów. Przeglądanie ofert pracy dla nauczycieli weszło mi w nawyk tak, jak swego czasu Facebook. Taki rytuał wtorkowy: dzieci do szkoły, kawa , sprawdzanie co nowego w sieci. Przeoczyć ofertę na część etatu, która idealnie wpasowałaby się w mój plan tygodnia było niemożliwością. Ale ta, którą znalazłam pewnego grudniowego poranka była wyjątkowa z różnych względów, dlatego natychmiast poszłam za ciosem. 

Ryzyko było: nie uczyłam nigdy w placówce niższej niż szkoła. Trochę strach, że z takich małych dzieci już wyrosłam. Ale nie na tyle, żeby nie spróbować. Dlatego tam jestem. Dlatego tu mnie nie było. Dlatego od stycznia 2015 mogę rozpoczynać wszystkie wpisy "Będąc młodą (stażem) nauczycielką ..." - ha, ha - a co! 

Pierwszy dzień był dramatycznym zderzeniem z przedszkolną rzeczywistością: w ciągu półtorej godziny przewinęło się przez moje zabiegi edukacyjne blisko 5 tuzinów istot sięgających wzrostem znacznie poniżej moich przyzwyczajeń. Owszem, przez pewien krótki moment pojawiła się nawet panika i myśl "Zabierzcie ode mnie te wszystkie dzieci, ratunku!" Ale to była chwila. Jedyna, osamotniona chwila, zanim zapanowałam nad otaczającą mnie masą. Zanim zadziałały pierwotne instynkty wzmocnione doświadczeniem sprzed kilku- kilkunastu lat. To był powrót do przeszłości. Odrzuciłam wszelkie krzesełka - nauczycielskie czy dziecięce. Żeby nawiązać kontakt wzrokowy z czeredą, której oczy widzą najlepiej to, co jest na poziomie między wysokością moich kolan i łokci musiałam powrócić do natury i indiańskich zwyczajów: usiadłam na podłodze. To bardzo zmienia perspektywę widzenia. Oraz myślenia.

Po tygodniu otrzymałam pierwsze recenzje: 

- Jak pani przyszła do nas pierwszy raz, to ja myślałem, że będzie nas uczyć jakaś staruszka.

- A ja, że przyszła pani, która czyta książki!

- A ja, że pani, która pisze książki!

Chyba nie muszę dodawać, że zgadzam się ze wszystkimi opiniami? Do pewnego stopnia, naturalnie  ;)

 

Po trzech tygodniach ktoś zapytał:

- Chyba nas już pani nie zostawi, jak tamte dwie poprzednie nauczycielki?

Po blisko miesiącu wiem już, że nie. Lekko nie ma, ale współpraca kwitnie.

Praca po zajęciach pt. "We are trees"

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jeszcze jeden żonkil, czyli ... gdybym znała Kadisz

W rankingu

Inny świat