Ja w twoim wieku...
Siedzimy przy stole, dzieci dyskutują między sobą:
- A wiecie, że dinozaury nie do końca wymarły, bo ich krewniacy nadal żyją? - rzuca Gimnazjalistka.
- Jak to?
- Ja wiem, to ptaki. I to były dinozaury ptasiomiedniczne - Najmłoszy z namaszczeniem, starannie i powoli wypowiada trudną nazwę.
Zbieramy szczęki z podłogi, więc na chwilę przy stole zapada milczenie, a potem nawet Licealista nie waha się użyć słów podziwu.
Najmłodszy ma siedem lat. Kiedy wieczorem idę przykryć go kołderką, coś szepcze do siebie:
- Caudipteryks, masiakazaur, proceratozaur...
- Co mówisz?
- Dinozaury sobie przypominam. Najbardziej podoba mi się deinonychus, ten, którego dzisiaj narysowałem...
Przyglądam się rysunkowi w niepokojącym milczeniu, więc Młody objaśnia:
- Deinonychus właśnie złożył jaja i stawia klocka, żeby zaznaczyć miejsce, gdzie je złożył... No wiesz, żeby potem łatwo mógł je znaleźć.
Kiedy zasypia, myślę o tym, że ja w jego wieku wprawdzie znałam na pamięć pierwszą i drugą księgę "Koziołka Matołka", ale o dinozaurach nie wiedziałam nawet, że wymarły... Inne to były czasy. Bliższe dinozaurom, zdecydowanie.
P.S. Nie jestem pewna, czy pisownia wszystkich nazw dinozaurów jest właściwa. Oraz przepraszam za jakość zdjęcia - ręka mi zadrżała.
Deinonych to ten z pazurem na łapie. Mamy w wersji plastikowej. Ach ta dzisiejsza młodzież :)
OdpowiedzUsuńto prawda dzieci w tym wieku są wspaniałe i bardzo mądre teraz coraz młodsze potrafią więcej niż My w ich wieku :D no cóż wszystko idzie do przodu
OdpowiedzUsuńOwiraptor, argentynozaur, welociraptor. Najmniejsze dinozaury były wielkości kurczaka, a kupa dinozaura wielkości komputera (jakiego nie wiem). :) Mój czterolatek przechodzi fazę fascynacji dinozaurami i smokami. Wcześniej była faza fascynacji drobiem (kury i kurczaki). Dzieci są rewelacyjne! Tyle można się od nich nauczyć :)
OdpowiedzUsuńJa z prosba o email kontaktowy w sprawie "dysleksji wypieranej" (przez matke). Gdzie mi sie o oczy obilo przy okazji notki o szkole, ze corka by i owszem zaswiadczenie chciala ale matka uparta i cwiczeniami zasypuje. O ile dobrze zrozumialam sytuacja podobna jak u nas (III kl. podstawowki), tyle ze u mnie pani upiera sie przy dyslesji a ja widze tylko chlopca, ktory robi bledy. Pani co ciekawsze dysleksje stwierdzila 4 dnia szkoly w pierwszej klasie (!) i tak sie upiera. Ja walcze ale ide pod prad bo widze, ze dokola raczej odwrotnie - rodzicom zalezy na zaswiadczeniu raczej niz na dodatkowej pracy z dzieckiem w domu. Chcialam podpytac o to i owo, jesli mozna. Jesli mozna prosic :)
OdpowiedzUsuńPoczytałam Twojego bloga - bardzo mi się podoba, odezwę się mailowo.
OdpowiedzUsuń