Jeszcze jeden żonkil, czyli ... gdybym znała Kadisz
To miał być prawie zwykły piątek, jeżeli "zwykły" może oznaczać dzień w tygodniu pracy, kiedy mąż wyjechany na obczyznę, a w ciągu doby udało mi się nawet przespać z 5 godzin, ustalić plan dnia i posiłków oraz kto kogo odbiera ze szkoły, a także skonsultować wyniki w nauce najmłodszych z wychowawczyniami. Ale mimo wszystko miał być zwykły, czyli zaplanowany i zrealizowany od A do Z, choć wiadomo, że to utopijne założenia. Przede wszystkim w plan wplotły się nowe wątki, jak choćby zakupy na Allegro, przez które znalazłam się na Muranowie, gdzie prawie zawsze tracę orientację. I właściwie od tego, co skłoniło mnie do zakupu tych kilku tomów, które leżą przede mną, powinnam była zacząć. A nawet jeszcze wcześniej, ponieważ na Karmelickiej, róg Anielewicza (dawnej Gęsiej) pojawiłam się po to, by odebrać zakupione wcześniej książki. Jedną z nich nabyłam w przypływie emocji po długiej rozmowie z A. poznaną w fejsbukowej grupie "Polska, Polonia, cały świat", gdy okazało si...
Piękne :-D
OdpowiedzUsuń