(Nie?)dojrzałość
Tydzień temu młody wyszedł po lekcjach na spacer z psem. Wrócił bez psa. I bez komórki. Ponieważ pies pognał, wystraszywszy się większego i groźniejszego od siebie, a młody goniąc naszego pupila nie zwrócił uwagi na ubywajacą zawartość kieszeni. Psa znaleźć nie było trudno, ma swoje zwyczaje. Komórkę też odzyskałam, fatygując się po pracy do znalazcy, który pieniędzy w ramach znaleźnego nie przyjął, ale czekoladę chętnie.
- Mamo, ja uważałem, że Obi jest najważniejszy i nie myślałem nawet o komórce. Bo Obi to członek rodziny.
Dziś młody był z klasą w kinie i zgubił legitymację oraz kartę miejską. Ze wzruszeniem opowiadał treść filmu "Bella i Sebastian", ale na pytanie o portflel na szyję, w którym miał dokumenty pobladł i oniemiał. Pamiętał rząd i numer miejsca, a nawet numer sali w multipleksie oraz moment, kiedy zrobiło mu się za gorąco i musiał z siebie nieszczęsny piterek zdjąć. Dzięki precyzyjnym namiarom zgubę odzyskaliśmy szybko.
- Zamyśliłem się i zupełnie zapomniałem, że zdjąłem z szyi. Ten film był o przyjaźni i miłości między psem i człowiekiem.
Co czeka mnie za tydzień - nie wiem.
Mogłabym użyć wielu epitetów: roztargniony, gapowaty, niedojrzały, z głową w chmurach... Ale taki nie jest. Jest wrażliwy, uczuciowy, chłonny jak gąbka, głęboko przeżywający - a tak trudno skupić się na tylu sprawach jednocześnie. Ma 10 lat, własne wyobrażenie świata, które ulega przemianom podczas różnych szczęśliwych lub niefortunnych zbiegów okoliczności i rozmów, które po nich następują. Uczy się wyborów, konsekwencji, granic i prawideł.
Żadne testy - czy to Columbia czy Wechslera nie oddadzą tego, co młody ma w sobie. Po co mi te ramki, rameczki i skale od - do? Wkurzające jak siatki centylowe w książeczce zdrowia dziecka. Ponieważ, jeśli wg jednych wyliczeń mieści się w skali, według innych wykracza poza nią, a w jeszcze innej konfiguracji jest "średni", to jaki jest ten mój syn? Co mi po takiej tabelarycznej wiedzy? Co mam z nią zrobić? Wpisać w tabelkę z jego imieniem i porównać z resztą rodzeństwa?
- Kocham cię, mamo, wiesz?
Spontanicznie, z przytuleniem. Taki właśnie jest. I to jest najcenniejsze.
W dupę niech se wsadzą te wszystkie testy. To jest moje zdanie.
OdpowiedzUsuńBo te wszystkie tabelki i skale są po to żeby rodziców denerwować :) A syna masz zdecydowanie jak złoto :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJakbym czytała o swoim synu. Ma 13 lat i potrafi zgubić wszystko :) Największym problemem jest to że ja również jestem roztargniona i czasem po pół roku oboje się zastanawiamy kiedy właściwie zniknęły rolki...
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńjakbym czytała o moim chłopaku. Niby ogarnięty, sprawy ważne i mniej ważne zawsze zapamiętane, załatwione. Ale jeśli chodzi np. o portfel? hymm gdzieś był, ale gdzie? Portfeli zgubił na prawdę dużo razy, dowód w przeciągu 3 lat, 2 razy, teraz trzeci się wyrabia. Dobrze ze prawo jazdy zawsze jakimś cudem są, nawet jeśli portfel znikł, prawko jest. I jest mnóstwo takich " drobiazgów" które gubi. Taki już jest.
Witam.
OdpowiedzUsuńaż mię trochę przytkało. jesteś świetną mamą i masz cudownego synka! w dobie komputeryzacji i smsowości świata przedłożyć taki film nad inne rzeczy, polecieć za psem, bo jest to członek rodziny, to jest to tak rzadko spotykane jak szarotka alpejska! należy otoczyć ustawową ochroną i dbać, coby się nie zepsuło :D a cała reszta? jak żarcie z makdonalda.
"Młody". Już mi się dalej nie chciało czytać. Mnie urodziła się wnuczka i też była "młoda". Głupie mody językowe i nikt już nie powie dziecko, syn, córka, maleństwo, maluszek, tylko młody. Prof. Miodek powiedział kiedyś, że nie ma nic gorszego, jak kierować się modą w języku, ponieważ bardzo zuboża ona mowę. Na szczęście moja wnusia już nie jest tak nazywana, wybiłam rodzicom to z głowy.
OdpowiedzUsuńMałe dzieci to maja ciężko w życiu. Coś się zgubi czegoś zapomni... Dobrze jeśli ma właściwe wzorce do naśladowania
OdpowiedzUsuńhttp://www.alestrona.net/5396/wychowala_mnie_ulica.html
Okropnie denerwują mnie rodzice, którzy udają takich nowoczesnych, że nie mają już dzieci, tylko młode. Mnie urodziła się wnuczka i jak usłyszałam, że to młoda, od razu wybiłam im to z głowy. Teraz jest nazywana po imieniu, albo jakoś pieszczotliwie, ale na pewno nie młoda. Prof. Miodek powiedział kiedyś, że nie ma nic gorszego, jak moda w języku, bo to bardzo zubaża język. Nikt już nie powie inaczej, tylko młody i młoda. Przeczytałam pierwsze zdania i już miałam dosyć. Może i jest tu coś mądrego, ale ja już tego nie przeczytam, bo mnie ponosi nadużywane, durne słowo.
OdpowiedzUsuńnie wolno przeoczyć pewnych spraw, bo to tylko krzywda wyrządzona własnemu dziecku, więc jeśli coś niepokoi, powinno się skorzystać z pomocy i może właśnie owych testów, bo one naprawdę służą czemu innemu niż wsadzanie w cztery litery....
OdpowiedzUsuńMoj brat w tym wieku potrafil bez plecaka wrocic ze szkoly ale za to z ....żabą w rękach. Ja na studiach w ciągu jednego roku zgubiłam cztery razy dokumenty ;) Zdarza się ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny jest ten twój synek, brawo !!!!
OdpowiedzUsuńMoże się obrazisz, może nie, ale prawda jest taka, że wychowałaś 10-cio letniego chłopaka na niemotę.
OdpowiedzUsuńNie wiem kto go wychowywał. Takiego zachowania można się spodziewać po 6-cio latku, ale nie po dzieciaku, który lada moment wejdzie w wiek dojrzewania.
Nie wiem czy swojego syna odprowadzasz do szkoły czy nie, ale jeżeli to robisz, to przestań, i nie odbieraj go ze szkoły, za duży jest na to, chyba, że chcesz mieć dzieciaka na głowie przez najbliższych 30-50 lat, bo na to się zanosi.
Śmieszne te historyjki do czasu aż się spojrzy na jego wiek.
Miła pani Alu, a mnie już to słowo nie przeszkadza, tylko bawi. Skoro kobieta bywa inkubatorem, to i młode może mieć. A poza tym jest to pewien sposób na anonimowość. Młody ma dwa piękne królewskie imiona i zawsze ich używam w świecie realnym. A w wirtualnym - pozostanie młodym, starszym z młodszych lub dziesięciolatkiem. Coś kosztem czegoś. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPanie Karolu, to refleksje po testach, nie przed.
OdpowiedzUsuńNIe, nie obrażę się, sama byłam jeszcze niedawno bliska takiego określenia. Gdyby nie zaskakiwały mnie zachowania mojego dziecka, pewnie ten post nigdy by się nie pojawił. Po prostu - dzieci bywają różne. Widzisz, Nostradamusie, nikt go nie odprowadza do szkoły ani nie przyprowadza do domu. Młody chodzi sam do sklepu i robi zakupy - i o jego samodzielność jestem spokojna. Tylko ta głowa w chmurach... Z jednej strony chciałabym, żeby był inny, ale chyba nie da się zmienić pewnych cech. Można wyrobić w dziecku pewną obowiązkowość, ułatwić mu wdrożenie się w dojrzałe życie, ale tego, co ma w środku nie da się zmienić. Chyba zamiast z tym walczyć, trzeba podjąć kroki, by umiał to wykorzystać. Sam widzisz, że nie jest to łatwe, ponieważ zawsze znajdzie się ktoś, kto nazwie go niemotą. I o tym mój syn też musi wiedzieć.
OdpowiedzUsuńMiło mi poznać taką energiczną babcię :) Po długim namyśle zaczęłam używać tego określenia. Nie robi nic złego. O swoich rodzicach nigdy nie powiedziałam "starzy". Ale "młody" - to słowo miłe. Zgadzam się, że nadużywanie może być denerwujące, ale staram się go unikać. Na "maleństwa" moje dzieci już ciut za wiekowe są, a pozostałe określenia stosuję równie często jak to znielubiane przez Panią słowo. I z całym szacunkiem - mnie nikt niczego nie musiał wybijać z głowy. Może miałam dobre podstawy?
OdpowiedzUsuńMiód na serce! Dbam!
OdpowiedzUsuńDziecko masz cudne, wrażliwe :)
OdpowiedzUsuń