Macantom dziękujemy

z kobieta jak z bronia

http://boscy.pl/zobacz,2158,Z_kobieta_jest_jak_z_bronia.html

Do autobusu wsiada gimnazjalistka. Jest rano, w środkach komunikacji publicznej niewyobrażalny ścisk - młodzież jedzie do szkół, dorośli do pracy, pogoda nie zachęca do spacerów. I wtedy on, najczęściej na przystojniaka nie wyglądający, w rozciągniętym dresie albo w niepierwszej czystości spodniach, wykorzystuje fakt, że na zakręcie ona wpada na niego. Zaczyna dotykać, obściskiwać, olśniony, że los pakuje mu wprost w łapska taką świeżutką i niewinną zdobycz.

Ona ma lat 13 czy 14. Niedawno opuściła mury podstawówki, czas dzieciństwa. Jeszcze nie okrzepła w nowej rzeczywistości, nie zna jej, przemierza duże miasto od niedawna, pogrążona w myślach powtarza materiał na klasówkę lub zasłuchana w muzykę płynącą ze słuchawek marzy o kimś, z kim mogłaby dzielić myśli i marzenia. I nagle w strefę jej intymnego jestestwa pakuje się obcy. Dla niej ten zakręt i natrętny facet nie kojarzy się z niczym miłym. Jest zbyt ciasno, by mogła odwrócić się i spojrzeć w twarz intruza. Brzydzi się jego dotykiem, odpycha nachalne łapska, jest spanikowana, przerażona, zagubiona.

Jego gwałtowne ruchy dziewczyny zachęcają do dalszej eksploracji nastoletniego ciała. Krew zaczyna mu żywiej pulsować. Gimnazjalistkę kolejny zakręt znów zarzuca na niego - tyle szczęścia naraz, że nie skorzystać aż grzech... Przecież ona sama tego chce, na pewno, wszystkie takie są.

Dziewczyna nie potrafi się wyzwolić z obrzydliwych pęt ramion zdecydowanie za wiele pozwalającego sobie gościa. Mogłaby zawołać, ale głos więźnie jej w gardle, w krtani rośnie wielka gula, oczy zachodzą łzami. Bynajmniej nie rozkoszy.

On wykorzystuje jej słabość, mylnie interpretując jej reakcję jako przyzwolenie. Jej spanikowane ruchy traktuje jako zachętę. Nagle...

Ona czekała na ten moment. Autobus zbliża się do przystanku koło szkoły, a napór pasażerów na drzwi powoduje, że otwierają się bardzo powoli. Dziewczyna wykorzystuje tę chwilę ogólnego poruszenia i niechętnego przemieszczania się masy ludzkiej w pojeździe, żeby uczynić zwód i oba twarde łokcie z impetem umieszcza w najintymniejszej części męskiego ciała. Następnie błyskawicznym ruchem dopada drzwi i w ostatniej chwili bezpiecznie ląduje na chodniku. Słania się na nogach, wciąż przeżywa potworne zetknięcie się z nieokiełznanymi męskimi rządzami. W szkole ktoś ze znajomych pyta ją, czy dobrze się czuje. Jeszcze nie wie. Jeszcze się nie pozbierała. Jeszcze nie znajduje słów, żeby opisać ten potworny stan. Znów łzy w oczach. Opowiada. W tym momencie koleżanka z autobusu pisze sms-a, że facet, przy którym stała zaczął krzyczeć, że bije go jakaś "psychopatyczna dziewczynka". Ta wiadomość wywołuje uśmiech przez łzy.

To mógł być autobus w Twoim mieście, pociąg, busik, a miasto mogło być miasteczkiem. To mogła być Twoja córka, córka przyjaciółki, przyjaciółka. Może nawet wstydzi się o tym opowiedzieć. Bo cóż takiego się stało? Jak to nazwać? Wychowanie do życia? Gwałt? Molestowanie? Jak odbiorą tę historię ci, którym ją opowie? Jak zareagują? Może zaczną dopytywać, w co była ubrana, bo może prowokująco. Może zaczną zadawać pytania na temat tego, co robiła, ponieważ może swoimi gestami zachęcała mężczyznę do takiego zachowania. Może w milczeniu wysłuchają, a potem powiedzą, żeby więcej nikomu o tym nie mówiła, bo to wstyd i co sobie o niej inni pomyślą. Może zdawkowo skwitują "Pewnie ci się wydawało". A może... może powiedzą: tak, właściwie zareagowałaś. To żaden wstyd, tak właśnie trzeba. Gdyby zdarzyło się to jeszcze raz tobie, albo twojej koleżance, miej odwagę zawołać kogoś, miej odwagę powiedzieć kierowcy, dorosłym. Tak, masz prawo. To ten facet nie miał prawa tak się zachować.

Kim są ci, którym kością w gardle staje konwencja o zwalczaniu przemocy wobec kobiet? Czyżby szeregi politycznych jej przeciwników zasilali sami "macanci"?

P.S. Rzetelną analizę konwencji (do pobrania w pdf) przeprowadziła Kruszyzna, o tu: dzieciowo.pl . Zachęcam do przeczytania. Ponieważ póki rozmawiamy o konkretach (a dokument to konkret), nikt obrazu nam nie zaciemni. Ani żaden raport, ani zdanie jakiegoś pana w sukni lub bez, ani opinia pani, która nie czyta i błądzi.

Komentarze

  1. O, nie! Oklaski, to dla Ciebie. Zrobiłaś to, czego ja nie zdołałam. No i nie omieszkałam dodać post scriptum, ponieważ po przeczytaniu Twojej notki uznałam, że bez linku do Twojej ona nie wywoła pozytywnej reakcji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze napisane jednak nie mogę się z Panią absolutnie zgodzić. Przecież istniejące w naszym kraju ustawy, kodeksy a przede wszystkim konstytucja chronią ofiary przemocy. Nie wydaje mi się aby mnożenie kolejnych przepisów miało wpływ na zwiększenie bezpieczeństwa NAS - KOBIET. Proszę zwrócić uwagę,że Konwencja o której mowa wprowadza bardzo wiele nieostrych pojęć, co będzie dawało możliwość ich dowolnej interpretacji,proszę przeczytać choćby art 12 ust.1 co ustawodawca miał na myśli w ten sposób go formułując czy nie daje on możliwości dowolnej interpretacji?! Tak tworzone prawo jest złe i bardzo szkodliwe choćby sama idea przyświecająca ustawodawcy była szczytna. Pozdrawiam i zachęcam do uważnej lektury Konwencji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Justyno, dziękuję za komentarz. Do uważnego przeczytania konwencji po raz kolejny nie trzeba mnie zachęcać, ponieważ mam ją dostępną przez cały czas, na pulpicie i art.12 ust.1 jest moim ulubionym.
    Jeżeli nie doświadczyła Pani na sobie stereotypów, o których w nim mowa, jest Pani osobą bardzo szczęśliwą i życzę Pani, by nigdy nie musiała się Pani z nimi zmagać. Co więcej – uważam, że moje życzenie ma duże szanse się spełnić, ponieważ o to właśnie walczymy. I z jednej stron Pani zazdroszczę. Ale tylko z jednej. Ponieważ świadomość doświadczenia przykrości typu 1.„To już drugie dziecko i sama pani rozumie…” (sytuacja z pracy) , 2. „ Przychodzę zmęczony z pracy, a tu nikt mi nawet obiadu nie poda” (sytuacja z domu, może mojego, może nie, gdzie oboje rodzice pracują), 3. „Pani się i tak na tym nie zna, więc niech mi pani głowy nie zawraca, ja z mężem wszystko uzgadniałem ”(sytuacja z hydraulikiem, który miał wykonać pewną usługę, ale hmm… akurat nie mąż ma zmysł techniczny i nie z nim te szczegóły należało omawiać), 4. „Kobieta, nawet gdy mówi >NIE, to i myśli TAK<, tylko chce się podroczyć” (nie będę przytaczać źródła, ale słyszałam z niejednego), 5. „No i co, zamiast filologii pójdzie pani i tak garkologię studiować” (strasznie stare, jeszcze sprzed matury) – niby drobnostek, niby nieważnych, nieistotnych (ale gdy zbierze się je razem, robi się niefajnie) – czyni człowieka silniejszym i odporniejszym. I osobą wiedzącą, czego od siebie i od życia wymagać.
    Mój stosunek do tego rodzaju powiedzeń wyrobił się przez lata. Nie puszczam takich tekstów płazem. Od dzieciństwa noszę w pamięci pewną rozmowę: „Kim chcesz zostać w przyszłości?” – „Pilotem” … Przedłużająca się niewygodna cisza, a potem „No, może jak się będziesz dobrze uczyć, to zostaniesz żoną jakiegoś pilota”. „Ale ja nie chcę być żoną pilota, chcę być pilotem” „Ale przecież jesteś dziewczynką!” Pilotem nie zostałam, ponieważ mam -6 dioptrii na każdym oku i astmę, ale nie dałam sobie wmówić, że czegoś nie mogę, bo jestem dziewczynką, dziewczyną, kobietą.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jeszcze jeden żonkil, czyli ... gdybym znała Kadisz

W rankingu

Inny świat