Detoksykacja

glina2

Zamiast leczyć skutki, lepiej zacząć od przyczyny.

Żeby przyczynę poznać, trzeba ją obserwować, zbadać, co powoduje. Eksperymentować.

Można stosować też różne odtrutki. Mniej lub bardziej radykalne. Radykalna kuracja wymaga motywacji i siły.

Proszę pani, utniemy pani wszystkiego po pół. Z połową ciała też da się funkcjonować. Prawie normalnie. Czy jest pani gotowa?

 

Bardzo dawno, rok i kilka dni temu...

Zamknęłam drzwi za pewnym etapem w swoim życiu, odbierając mu klucze i prawo wstępu.

Dom wciąż jest w ruinie. Ja już nie. Wszędzie zgliszcza, tu i tam zagrożenie wybuchem, zawaleniem. Coś się tli, coś pęka. Ale coraz mniej dymu. I gdzieniegdzie widać już błękitne niebo. To jeszcze nie ten czas, żeby śmiech odbijał się echem od ścian, ale wesołe iskierki już błyskają w oczach. W tych większych i w tych małych kilku parach.

Wściekłość i wrzask nie zamilkły, ale są rzadsze. Oporne kamienie i resztki drutów kolczastych kłębią się wszędzie. Właściwie ... nie wiem od czego zacząć. Zaczęłam od siebie.

Glina to materiał bardzo przyjazny - łatwo poddaje się formowaniu. Przejmuje ciepło ręki, która ją kształtuje, rozgrzewa się, poddaje się miękko. Przyjmuje przekaz, myśl, prawie nie stawiając oporu. Dobrą glinę trzeba długo wyrabiać, by stała się plastyczna, ogrzana do temperatury, w której staje się posłuszna twórcy. Chyba zaczynam czuć, jak rozgrzewa się pod wpływem ugniatania. Oddaję jej swoje ciepło. Wyrabiam. Cierpliwie. Krok po kroku. Obmyślam kształty i faktury. Pozwalam jej swobodnie opadać pod palcami, by poczuć jej opór, siłę i masę. Przyszły kształt będzie spójny z energią, którą emanuje. Glina jest tego warta, ponieważ zapamiętuje.

Nie jest terapeutą. Jest tworzywem. Zastępuje obecność. Ulokowane uczucia. Nie potłucze ich, wyrzucając z impetem wulgarnym rzygiem zmieszanym z całym błotem, które było w zasięgu. Nie zniekształci. Nie będzie opowiadać wszystkim wokół, że jest wspaniała, ponieważ pozwala sobą tak poniewierać w moich rękach. Nie będzie mówić o mnie za plecami. Nie będzie sobie mną wycierać ust. Nie będzie kłamać, projektować i przerzucać. Po prostu się podda i przyjmie w milczeniu to, co ja w milczeniu w niej utrwalę, kiedy się zestroimy ze sobą. Tylko tyle. I aż tyle.

On nie widzi. Stoi przed lustrem weneckim i patrząc w swoje odbicie nie ma pojęcia, że za szkłem jest inny świat, inni ludzie. Lustro czasami robi się na chwilę przezroczyste. Kim są te postaci obok jego odbicia? Dopełniają jego wizerunek. Tu przechyli głowę, o tak. Dobrze się komponuje. Zalotny uśmiech. Nie, nie uśmiech. Śmieją się tylko głupcy i pajace. Dumne spojrzenie. Mars na czole. Nie, też nie. Ciągle coś przeszkadza budowanej perfekcyjnej wizji. Po prostu oni nie pasują. Ci, obok niego. Umniejszają jego doskonałość. Złośliwie. Zawsze może się odwrócić do nich plecami i znaleźć lepsze lustro, w którym będzie wyglądać doskonale. Ponieważ to lustro jest z gruntu złe.

Może po prostu nie kierować się etykietką, jak powiedziała D. Co daje przyklejenie komuś tabliczki z napisem "BPD", "ADHD", "dysleksja", "ruda", "leworęczny"? Nazwa pozwala porządkować. Nie narzuca "z tej szufladki nie bierz", tylko mówi jasno, czego możesz się spodziewać. Przecież każdy z nas jest inny. Może nikt nie jest normalny, trzeba tylko znaleźć sposób, żeby przetrwać.

Nie szlifować każdego człowieka do nieistniejącego idealnego wzorca, tylko zastanowić się, co ja mogę zrobić - zasugerowała J.

I zastanowić się, czy chcę.

Proszę pani, może pani nie straci pani połowy ciała, tylko będzie pani mieć w niej ograniczoną władzę. Jak bardzo ograniczoną? <wzrusza ramionami>

Biorę.

Kuracja  ograniczonego kontaktu dobiegła końca.

Jeśli nie glina... to choćby i papier, który wszystko przyjmie, nawet łzy. Każdego dnia mozolny szkic tego, co teraz. Tego, co jutro. Tego, co...

Trzask rozdzieranego papieru i awantura po czułych słowach informuje, że to koniec fazy miodowego miesiąca.

Krótko tym razem. Nieważne. Pamiętam, co było na tej kartce i będę potrafiła narysować jeszcze raz.

I wiem, co teraz będzie. I co zrobię ja. Usiądę w fotelu na biegunach, spokojnie poddam się rytmicznemu kołysaniu i popatrzę sobie. kolor_purpury

Tak, dokładnie jak Celie z "Koloru Purpury" (grana przez uwielbianą przeze mnie Whoopi Goldberg) w scenie, gdy Albert próbuje przygotować śniadanie, żeby dobrze wypaść przed kochanką. Będę się kołysać i przyglądać bardzo uważnie, żeby czmychnąć zanim wysadzi kuchnię w powietrze.

 

 

 

 

 

Komentarze

  1. Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny artykuł.

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie detoksykacja na pewno jest dobrym sposobem jeśli chodzi o uzależnienie od alkoholu. Podobno nadal bardzo skutecznie działa wszycie esperalu https://detoksfenix.pl/uslugi/zaszycie-esperalem/ dzięki któremu osoba uzależniona ma szansę wrócić do normalnego życia sprzed picia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście takie sprawy są ważne i myślę, że samo uzależnienie jest straszną sprawą. Od razu również chciałabym każdemu polecić pomoc psychologa https://psycholog-ms.pl/zakres-pomocy/ która akurat mi za każdym razem dużo daje.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jeszcze jeden żonkil, czyli ... gdybym znała Kadisz

W rankingu

Inny świat