Czego się boję
Strach jest naturalny. Strach powoduje, że instynktownie zaczynamy chronić to, co najcenniejsze. Wbrew pozorom, choć ludzie w przypływie paniki mogą reagować różnie, u podstaw ich zachowań leży jedno: ratować, by przetrwało. Życie - swoje i/lub innych. Dobra doczesne. Dobre imię. Pozycja. Aparycja.
Boimy się różnych rzeczy: śmierci i cierpienia, a także samotności wynikającej z odrzucenia, ośmieszenia się czy zapomnienia. Dlatego staramy sie chronić zdrowie i życie własne i naszych bliskich. Dlatego nie wychylamy się ze zbyt radykalnymi poglądami i opiniami. Dlatego spotykamy się z ludźmi i szukamy wspólnych spraw, tematów i poglądów. W ostateczności, gdy starość i samotność zaczyna niebezpiecznie w oczy zaglądać, zstępnych brak, a emerytura jest głodowa - piszemy autobiografię lub poświęcamy się jakiemukolwiek innemu dziełu życia, materialnemu lub niematerialnemu. Lub prosimy o modlitwę, bo modlitwa to pamięć. By przetrwało chociaż nasze imię. Chociaż kilka wspomnień. O nas i o ludziach, których znaliśmy i przetrwali tylko w naszej pamięci.
Życie każdego z nas jest inne - zarówno w długości, jak i w jakości. Jeśli mamy dzieci, to liczymy świadomie lub nieświadomie na to, że coś z nas w nich przetrwa. Dlatego zaspokajamy ich potrzeby przede wszystkim. Życiowe, bytowe, społeczne, edukacyjne, psychiczne. Kolejność może być różna, w zależności od naszej hierarchii wartości. Bunt dziecka powoduje w nas strach. Z jednej strony to organiczny strach przed śmiercią fizyczną, a z drugiej ten przed śmiercią społeczną, czyli odrzuceniem lub zapomnieniem. Aż prosi się, by przytoczyć: "Wpędzisz mnie do grobu!" lub "Co powiedzą ludzie?". Boimy się wychować dziecko "źle", ponieważ podświadomie obawiamy się, że ktoś będzie cierpiał z tego powodu - alby ono albo my sami, a najprawdopodobniej - wszyscy. Ponieważ jeśli ja, rodzic będę cierpieć jako wyrzutek społeczny, wytykany palcami, to mojemu dziecku życia to różami nie uścieli.
Jeśli dzieci nie mamy lub się do nich nie przyznajemy (np. wydziedziczyliśmy, ponieważ nie tańczyły, jak im zagrano), strach budzący pragnienie przetrwania skierowuje się na inny tor: ochrony dorobku naszego życia. To nasze osiągnięcia polityczne, społeczne, naukowe, artystyczne czy finansowe mają uchronić nas przed cierpieniem, więc utracić je to... tak jak utracić dziecko, czyli sens naszego życia.
Czego boję się najbardziej? Z jednej strony tego, że przestaniemy się bać, czyli przestaniemy chronić. Ale chyba bardziej obawiam się, że będziemy się bać za bardzo. Że strach przed wstydem, poniżeniem czy ośmieszeniem będzie tak wielki, że wpędzi nas w mroczny labirynt na Krecie, z czyhającym w ciemnościach, pożerających wszystkich Minotaurem.
Tak, Minotaurem właśnie, uosobieniem wstydu. Kiedy Posejdon zesłał Minosowi byka, król Krety nie złożył zwierzęcia w ofierze, jak przystało. Podejrzewam, że jak każdy człowiek - miał chwilę słabości, a może była to czysta złośliwość, a może po prostu - męska buta. Minos był władcą mądrym i sprawiedliwym, miał dobre notowania, zaś Posejdon, hmm... noo starszym bratem królewskiego ojca, w dodatku przegranym. I to wielokrotnie (Atena też dołożyła swoje trzy grosze, ale to inna bajka). Wkurzyło to bardzo morskiego wujaszka, który postanowił uderzyć w najczulszy punkt kreteńskiego króla i rozpalił w żonie monarchy niepohamowaną żądzę do bydła rogatego. No bo jak można bardziej upokorzyć faceta? Gdyby Minos nie był pracoholikiem i królowej, co królewskie, oddawał, to może by się Pazyfae przerzuciła na nierogaciznę, a tak, niestety, doszło do schadzki (Dedal, zdolniacha, pomógł, żeby się byk nie zorientował) i powstał Minotaur - ludzkie dziecko z twarzą byka. Minos wstyd swój ukrył w labiryncie pod pałacem. Mógł powiedzieć "Wujku, przegiąłem, wybacz." Zwykłe "przepraszam" chociaż. Ale nie, wolał udawać, że nic się nie stało, a czego oko nie widzi, tego sercu nie żal. Podobno Minotaur skonsumował sporo dziewic płci obojga, ponieważ król uznał, że wstyd trzeba karmić. Pojawił się na szczęście młodzian, który odważnie ze wstydem postanowił zawalczyć. Z Minotaurem, znaczy. Ale Tezeusz - idealista nic by nie wskórał, gdyby nie siostra Minotaura, królewska córka Ariadna. Nawet, gdyby bestię ubił, nikt by się o tym nie dowiedział. Gdyby nie nić Ariadny, nikt nie dowiedziałby się, że wstyd i strach da się pokonać, wyjść z tego cało i jeszcze donieść mediom...
Najbardziej się boję przyznać głośno przed sobą, czego naprawdę się boję ;-) A tak poważnie to stanięcie w prawdzie, szczere spojrzenie na siebie to pierwszy krok do czegoś większego. I sposób na rozwiązanie problemu.
OdpowiedzUsuńObie jesteście takie mądre, że aż strach :)
OdpowiedzUsuńMi strach towarzyszy na każdym kroku. Oczywiście żyję uśmiechając się szeroko jak mogę, pokazując, że nie poddam się. Jednak gdzieś głęboko we mnie jest nieustanny strach, że wszystko się zawali, że znowu będę musiała się podnieść, zaczynać od początku. Wiem, że nawet gdyby..dam radę... Jednak chciałabym by Strach już sobie poszedł i nie wracał.Najbardziej boję się, że nie dam rady wychować moich dzieci tak, by sobie poradziły w dorosłym życiu lepiej niż ja...
OdpowiedzUsuń