Złe wychowanie
Jestem złym rodzicem. Złą matką, konkretnie - pomyślałam, oglądając wczoraj "Uwagę".
http://uwaga.tvn.pl/65628,news,,pozwal_rodzicow_za_zle_wychowanie,reportaz.html
Wzięłam na jedną szalę moją i męża batalię o to, by nasze dzieci - każde z nich - czuły się indywidualnością, choć skromnymi środkami finansowymi. By umiały się zachować w różnych sytuacjach godnie. By umiały się ubrać, kiedy wymagają tego okoliczności. By miały książki, ubrania, buty i opiekę lekarską. By miały komu się zwierzyć, kiedy rodzice są wredni - a oznacza to dobry kontakt z babcią, dziadkiem, ciocią, wujkiem. By wiedziały, że lekarz to nie cudotwórca, ale człowiek, który wie, jak co w organizmie działa. By dbały o zęby, ponieważ stałe są tylko jedne. By wiedziały, że rodzice dają wszystko, co są w stanie dać, nawet kosztem zdrowia, życia, własnych marzeń. Wspólne gotowanie, zachęcanie do pomocy, takiej naturalnej.
A na drugą - stan konta. Czas. Czasy. Wrażliwość własną. Idealizm. Surowość czasami lub oschłość. Pogaduchy, które miały pokazać, że życie nie jest takie, jakie je w telewizji i filmach malują. Rozmowy na temat polityki, historii, życia. Wycieczki do parku i do lasu. Konflikt między głowami rodzicielskiego smoka. Ciche dni. Trzaskanie drzwiami. Bałagan. "Dzień bez elektroniki" konsekwentnie przestrzegany w każdą sobotę od godz. 10.00 do 22.00, żeby - choćby nie wiem co ten jeden raz w tygodniu uwolnić wszystkich od głupich urządzeń, jeśli sami nie potrafią - ale tylko wtedy jesteśmy najczęściej wszyscy w domu i możemy choć 12 godzin zasmakować rodzinnego życia. Zamiast zakupów - czasami tworzenie "czegoś" z "niczego". Świadomość ekologiczną. Uczenie dzieci samodzielności.
I tak mi wyszło.
- Mamo, jak on NIE mógł wyżyć za 100 zł tygodniowo? - zapytał 16-latek, czyli Najstarszy, który program oglądał ze mną, - jak to - sam, jeden, bez rodziny?
- Widzisz, synku, on...
- W dodatku sam, po opłaceniu wszystkiego... To ile on ma lat? - młody nie czeka na wyjaśnienia, gorączkuje się dalej.
Milknę. Oglądamy.
- Jakie studia trwają 6-7 lat? - zastanawiam się głośno.
- Może bankowość. Bo powiedział, że pracuje w banku. Też na to pójdę - trawestuje gimnazjalista.
- Wiesz, w banku pracować możesz zawsze, wystarczy, że skończysz ścisły kierunek. Nie sugeruj się nazwą... - zaczynam swoje mądrości, to złe wychowanie.
Ale on nie słucha. Ze zdziwieniem zmieszanym z niesmakiem i ciekawością patrzy na 29-latka z ekranu.
A może nie całkiem złe to wychowanie? Nauczyliśmy krytycznego myślenia. Zadawania pytań. Zaradności. Trzeba dalej te diamenty szlifować.
http://uwaga.tvn.pl/65628,news,,pozwal_rodzicow_za_zle_wychowanie,reportaz.html
Wzięłam na jedną szalę moją i męża batalię o to, by nasze dzieci - każde z nich - czuły się indywidualnością, choć skromnymi środkami finansowymi. By umiały się zachować w różnych sytuacjach godnie. By umiały się ubrać, kiedy wymagają tego okoliczności. By miały książki, ubrania, buty i opiekę lekarską. By miały komu się zwierzyć, kiedy rodzice są wredni - a oznacza to dobry kontakt z babcią, dziadkiem, ciocią, wujkiem. By wiedziały, że lekarz to nie cudotwórca, ale człowiek, który wie, jak co w organizmie działa. By dbały o zęby, ponieważ stałe są tylko jedne. By wiedziały, że rodzice dają wszystko, co są w stanie dać, nawet kosztem zdrowia, życia, własnych marzeń. Wspólne gotowanie, zachęcanie do pomocy, takiej naturalnej.
A na drugą - stan konta. Czas. Czasy. Wrażliwość własną. Idealizm. Surowość czasami lub oschłość. Pogaduchy, które miały pokazać, że życie nie jest takie, jakie je w telewizji i filmach malują. Rozmowy na temat polityki, historii, życia. Wycieczki do parku i do lasu. Konflikt między głowami rodzicielskiego smoka. Ciche dni. Trzaskanie drzwiami. Bałagan. "Dzień bez elektroniki" konsekwentnie przestrzegany w każdą sobotę od godz. 10.00 do 22.00, żeby - choćby nie wiem co ten jeden raz w tygodniu uwolnić wszystkich od głupich urządzeń, jeśli sami nie potrafią - ale tylko wtedy jesteśmy najczęściej wszyscy w domu i możemy choć 12 godzin zasmakować rodzinnego życia. Zamiast zakupów - czasami tworzenie "czegoś" z "niczego". Świadomość ekologiczną. Uczenie dzieci samodzielności.
I tak mi wyszło.
- Mamo, jak on NIE mógł wyżyć za 100 zł tygodniowo? - zapytał 16-latek, czyli Najstarszy, który program oglądał ze mną, - jak to - sam, jeden, bez rodziny?
- Widzisz, synku, on...
- W dodatku sam, po opłaceniu wszystkiego... To ile on ma lat? - młody nie czeka na wyjaśnienia, gorączkuje się dalej.
Milknę. Oglądamy.
- Jakie studia trwają 6-7 lat? - zastanawiam się głośno.
- Może bankowość. Bo powiedział, że pracuje w banku. Też na to pójdę - trawestuje gimnazjalista.
- Wiesz, w banku pracować możesz zawsze, wystarczy, że skończysz ścisły kierunek. Nie sugeruj się nazwą... - zaczynam swoje mądrości, to złe wychowanie.
Ale on nie słucha. Ze zdziwieniem zmieszanym z niesmakiem i ciekawością patrzy na 29-latka z ekranu.
A może nie całkiem złe to wychowanie? Nauczyliśmy krytycznego myślenia. Zadawania pytań. Zaradności. Trzeba dalej te diamenty szlifować.
Boszszsz... Jesteście O-KROP-NI!
OdpowiedzUsuń