Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2014

Co mi nie wyszło

Bywa, że wszystko jest pod górkę. Pogoda. Zbieg okoliczności. Ba, żeby to jeden zbieg! Zacznijmy od poranka. Środowego. Początek normalny: prasówka, przegląd tornistrów Najmłodszych, słowo do starszych przed szkołą. Błogi spokój. Że maj, to czas na wysyłanie CV, ponieważ od września może jakaś praca w szkole, czy coś. Przegląd wakatów na stronie kuratorium iii... poszło! Na wszelki wypadek do pracy na elegancko, bo może zadzwonią. Za oknem ulewa. A ja w tych szpilkach, dłuższą drogą, żeby bucików nie zbrukać i z dala od ulicy, żeby kierowcy ołówkowej małej czarnej nie pochlapali ani żakietu. Kątem oka widzę, jak dwóch zwalnia na przejściu - taa, pokaż nóżkę, to cię widzą. Uśmiecham się sama do siebie. Sprawdzam pocztę co godzinę. Nerwowo gapię się na telefon. Milczy. Po zajęciach. Z trzema torbami ruszam do domu. Zaczyna kropić. W połowie drogi przypominam sobie o parasolce, która została na wieszaku w pracy. Siąpienie przeistacza się w regularny deszcz. Skracam sobie drogę przez podwó...

Mamy pytania

Obraz
To nie był łatwy poranek, jak zwykle po weekendzie, kiedy nie zdążyło się ze zrobieniem zaplanowanej na niedzielę nocnej pracy. W kuchni Najmłodsi już nasypywali sobie płatki do miseczek. Coś tam poszeptali - i zanim wlałam im podgrzane mleko, dostałam życzenia i buziaczki. Najstarszy też coś wymamrotał w biegu na przystanek, a tuż za nim ten Młodszy gimnazjalista, trochę zezując na drzwi, za którymi wciąż spała Najstarsza. Okazało się później, że życzenia miały być wspólne, tylko coś nie tak poszło. Ale oto i niespodzianka dla mamy: patelenka do naleśników 12 cm i kółeczko na jajeczko oraz tacka, podstawka i kubek do kawy w śliczne ziółka - coś czuję, że śniadanie dziś w wersji "zrób to sama". Najmłodsi przez te szepty też nawalili z czasem, w pościeli giną majtki, spodenki, a w tornistrach brakuje przyborów. Jeszcze chwila i gotowi. Tataszóstki odstawia towarzystwo do szkoły. - A wiesz, że na ciebie śniadanie czeka w pokoju? Nie wiedziałam. Rumienię się i zajadam autorskie ...

Majówka stacjonarnie

Myśli i plany były różne: do lasu wiosenny wypad (ale nie, ponieważ kleszcze), do Malborka turystyczny spontan (ale nie, gdyż się zachmurzyło), spacer nad Wisłą (odpadł, ponieważ całą sobotę lało) - lecz w końcu majówka wyszła nam stacjonarnie. I nawet prawie bez elektroniki. Taki fajny luzik, bez zrywania się rano i bez gonienia towarzystwa do łóżek po 21.30. Prawie jak wakacje  8-) Był czas, żeby dorwać młodych  pojedynczo i pogadać. I w kuchni poeksperymentować. Nadrobić zaległości. Na przykład vargabeles. Transylwański deser, palce lizać, którego smak wciąż gdzieś w zmysłach zanotowany. Składnikami są głównie ser, makaron, jajka i rodzynki, a całość ma postać zapiekanki z kluchami na słodko, ale po prostu zakochałam się. Młodzież też. Vargabeles odtworzony z pamięci smakowej może doskonały wizualnie nie był, ale wchłonięty został w ciągu kilku minut. Będzie powtórka, tylko przepis zmodyfikuję. Najmłodsi w deszczową sobotę dorwali klocki drewniane. Powstało miasto z rzeką i obwodnic...