Co mi nie wyszło
Bywa, że wszystko jest pod górkę. Pogoda. Zbieg okoliczności. Ba, żeby to jeden zbieg! Zacznijmy od poranka. Środowego. Początek normalny: prasówka, przegląd tornistrów Najmłodszych, słowo do starszych przed szkołą. Błogi spokój. Że maj, to czas na wysyłanie CV, ponieważ od września może jakaś praca w szkole, czy coś. Przegląd wakatów na stronie kuratorium iii... poszło! Na wszelki wypadek do pracy na elegancko, bo może zadzwonią. Za oknem ulewa. A ja w tych szpilkach, dłuższą drogą, żeby bucików nie zbrukać i z dala od ulicy, żeby kierowcy ołówkowej małej czarnej nie pochlapali ani żakietu. Kątem oka widzę, jak dwóch zwalnia na przejściu - taa, pokaż nóżkę, to cię widzą. Uśmiecham się sama do siebie. Sprawdzam pocztę co godzinę. Nerwowo gapię się na telefon. Milczy. Po zajęciach. Z trzema torbami ruszam do domu. Zaczyna kropić. W połowie drogi przypominam sobie o parasolce, która została na wieszaku w pracy. Siąpienie przeistacza się w regularny deszcz. Skracam sobie drogę przez podwó...