Problem nie tylko ornitologiczny
Najmłodszemu przydarzyło się zapalenie napletka. Problem bolesny i dość wstydliwy, o czym świadczy fakt, że młody całą sobotę i 3/4 niedzieli biegał do łazienki z większą częstotliwością, ale dopiero wieczorem, gdy uwolniłam się od PIT-olenia i dopadł mnie w kuchni sam na sam, konspiracyjnym głosem oświadczył: - Siusiak mnie boli. Zajęliśmy łazienkę, żeby obejrzeć to i owo. Opóźnione przez zeznanie podatkowe wyznanie syna miało już dość zaawansowaną postać - zaczerwienienie i znaczny obrzęk. Tymczasem w domowej apteczce odkryłam brak Rivanolu. Nic to, jako zielarka z powołania, zrobiłam napar z rumianku i po wystudzeniu uzyskałam odpowiednią ciecz do maczania interesu. Długi pobyt w łazience wywołał zainteresowanie pozostałych nomen-omen członków rodziny. Starsi bracia uzyskawszy zza drzwi informację "Siusiak go boli" na wyścigi zaczęli opowiadać o swoich przebytych przypadłościach. - O, też tak miałem i to nie raz! - Mnie też bolał i nie musiałem wtedy chodzić do szkoły. Naj...