Kino, obcasy i sukienki

Może to jest dziwne, ale wcześniej o tym nie myślałam. Nie aż tak.
Bycie matką oznacza wyrzeczenie się jakiejś cząstki siebie. Bardzo osobistej. Prawa do samotności na przykład. Albo do noszenia ulubionych szmatek, bucików i biżuterii. Do własnych pasji i zainteresowań. Pół biedy, gdy człowiek sobie tego prawa świadomie odmawia, przeprowadzając zdrową kalkulację. Gorzej, gdy zmaga się z tym codziennie, ucieka do łazienki, gdzie i tak znajdą go małe istotki - i to prędzej niż się spodziewa. Albo jak ja - udając, że to nic, przemyka obok luster, unikając ich odbicia, bo przecież ta osoba, która z nich patrzy to na pewno ktoś inny, nikt, z kim się utożsamiamy.
- Mamo, dlaczego nie mamy lustra w przedpokoju?
Milczałam.
Ten rok rozpoczęliśmy niezwykle: od rodzinnego wypadu do kina. Nie wszyscy w nim uczestniczyli, ale i tak było fajnie. I zrozumiałam, jak dawno w kinie nie byłam. I jak bardzo mi tego brakowało. I że już tak być nie musi.
Potem przyszło długo wyczekiwane lato. Zawartość szafy przerzucona została kilkakrotnie i okazało się, że na szczególne okazje strojów brak. Zakupy? Czemu nie? Od przymierzalni do przymierzalni, wszędzie lustra - powoli je oswajam. Dekolt za głęboki? Może i tak, ale niech zostanie ten jeden raz, jako rekompensata za znienawidzone podkoszulki i sukienki z zapięciem wygodnym do karmienia.

Jest wrześniowy środek tygodnia, gdy stukam obcasami w parkową alejkę zmierzając do urzędu ze szkoły, w której zostawiłam dzieci.
- Przepraszam panią...
Z ławki na wprost podnosi się jakiś facet. Nie, nie żul, nie żebrak. Wygląda schludnie i nie pyta, czy mu dam 50 groszy na bułkę czy flaszkę.
- Ja bardzo panią przepraszam, że zaczepiam, ale chciałem tylko powiedzieć, że ... ma pani bardzo zgrabne nogi.
Coś tam odpowiadam, czerwieniąc się jak nastolatka, ale nie mogę się powstrzymać od uśmiechu. I dalej stukam tymi obcasikami, jak uskrzydlona biegnę przez park.

Trzeba pomyśleć, gdzie umieścić to lustro w przedpokoju. Wszystko wróci, jak kino, obcasy i sukienki. Ta kobieta, która patrzy na mnie, to ja. Muszę tylko zacząć ją zauważać. Zapomniałam o niej... na bardzo długi czas.

Komentarze

  1. Bardzo, bardzo dopinguję. I kciuki trzymam. Zważ, że są mi potrzebne. I nie zwlekaj :)

    OdpowiedzUsuń
  2. 'jedna jedyna Ty, której nikt nie moze Ci odebrac, to ta w lustrze' (by mój mąż jakies 13 lat temu ;) ) wiec oswajaj i pokochaj. jestes wspaniała i warto to docenić :) i nie tylko nogi masz zgrabne... pamietam jedna taka fote z ciazy z najmlodszym, na ktorej wygladalas jak nastolatka. a potem na zywo - wrazenie sie potwierdzilo :)))

    powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  3. oj tak zapomina się czasem że się jest kobietą warto sobie o niej przyomnieć

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny tekst.... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bycie matką nie musi oznaczać wyrzeczeń, wręcz przeciwnie. Dziecko widząc, że rodzice mają swoje pasje i są sobą ma lepszy wzór do naśladowania.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jeszcze jeden żonkil, czyli ... gdybym znała Kadisz

W rankingu

Inny świat