Zimy NIE żal

Przemierzając zaśnieżone warszawskie ulice, zasalając obuwie wiosenne (z uporem od poniedziałku wkładane, bo jak ma być wiosna, to ma być i już) podczas wędrówek od szkoły do szkoły, od urzędu do urzędu, z zebrania na zebranie, z przychodni do pracy oraz gdzieś tam jeszcze, starałam się nie pogrążyć w pesymizmie.

Najmłodszy zapisany do szkoły, zakupy zrobione, tekst napisany, zajęcia rozplanowane - w głowie odfajkowuję załatwione sprawy, zaś aura drażni mnie tak jak i utrudniony dojazd oraz dojście gdziekolwiek.

- Czy rekolekcje to są lekcje? - pyta Pięciolatek

- Rekolekcje to kościół, nie lekcje - uświadamia brata Ośmiolatek.

Młodszy potyka się, wywraca w zaspę (a jakże!), starszy i ja z trudem utrzymujemy równowagę.

- Rekolekcje znaczą, że trzeba coś zbierać - odwarkuję, otrzepując śnieg ze spodni chłopców - więc zbierajmy się, zanim się spóźnicie.

- A czy Wielkanoc przychodzi nawet gdy pada śnieg?

Jasne, że przychodzi. Choć w taki dzień jak dziś, zaczynam wątpić.

Może ta wiosna w tym roku potrzebuje zachęty czy ofiary? Marzanny, znaczy albo czegoś...

- Dzień dobry, pani Marzenko (no nie umiałam powstrzymać uśmiechu, darujcie, ale to jedyna Marzanna w okolicy i to właśnie w tę śnieżycę)!

Dziś jest wtorek. W piątek lecę. Do Afryki. Po bociany, kwiaty, słońce, cokolwiek.

Komentarze

  1. No a my powaznie rozwazamy swieta wielkanocne na... nartach....

    OdpowiedzUsuń
  2. ~mamaszóstki20 marca 2013 03:49

    Świetny pomysł :) I na pewno będzie mnóstwo niezapomnianych wrażeń oraz niezwykłe wielkanocne fotki :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jeszcze jeden żonkil, czyli ... gdybym znała Kadisz

W rankingu

Inny świat