NAGA PRAWDA
Parę tygodni temu.
"Mamo, a wiesz, co dzisiaj powiedział mi P. w świetlicy?" - ośmiolatek wita mnie pytaniem. Ubiera się, ale buzia mu się nie zamyka: "On powiedział, że M. widział, jak J. i A. się SEKSZĄ!" - kontynuuje rozgorączkowany. "A co to znaczy?""No, nie wiesz?" - w głosie małolata brzmi wyraźne rozczarowanie. "Nie, synku, nie znam takiego słowa. Ale może P. mówił coś innego, a ty źle zrozumiałeś. ""Nie, on właśnie tak powiedział" - ośmiolatek naburmusza się, że nie doceniam świetlicowej wiadomości nr 1. "A może powiedział coś więcej na temat A. i J.?""No tak, że... że trzymali się za ręce. Jak wracali z basenu."
"Może się lubią. Wojtuś też ma takie 2 koleżanki w klasie, z którymi zawsze chodzi za ręce. Bardzo się lubią i podczas wycieczek klasowych wszędzie chodzą razem. Może J. i A. podobnie?"- monologuję. Młody milknie, zastanawia się. Całą drogę do domu.
"A co to jest seks?" - nowe pytanie pada jak grom, gdy manewruję nożem i gorącym kurczakiem
w żaroodpornym naczyniu. „Wiesz, synku – zaczynam, po czym przerywam dmuchając na poparzone palce (nie, nie teatralnie, przed dziećmi nie gram, chyba że wiedzą o tym) – to jest bardzo poważny temat i … żeby ci odpowiedzieć muszę poświęcić więcej czasu. O niektórych sprawach nie da się rozmawiać podczas przygotowywania obiadu. Przypomnisz mi wieczorem, to ci odpowiem, dobrze?” Zgadza się, uspokojony znika, ale wieczorem zapomina.
Stan obecny
Druga klasa, basen, przebieralnia z przejściem pod prysznice, pod którymi zdarza się spotkać jedną czy dwie osoby dorosłe, które korzystają w tym samym czasie z pływalni co dzieci. Do tego tępawe kreskówki, gry, niby z zielonym kółkiem, 7+. Komentarze kolegów, rzadziej koleżanek – i przepis na „sekszenie się” gotowy. Rozmawiam z innymi rodzicami i z wychowawczynią, temat sięga nawet zebrania. Ile osób, tyle opinii, ale wszyscy zgadzamy się, że sprawy tak zostawić nie można.
Zadanie pierwsze: zlikwidować źródło „zła”
Na telewizję nie mamy wpływu, ale na inne sprawy tak. Podczas kolejnych zajęć na pływalni dzieci przebierają się już nie w kabinach, z których wychodzi się pod prysznice z dorosłymi, ale w zbiorowych szatniach dla dzieci – dziewczynki osobno, chłopcy osobno. Łatwiej jest znieść widok szesnastu podobnych siusiaków lub „pszeniczek” niż dojrzałych organów płciowych.
Zadanie drugie: rozwinąć temat, ale w innym kierunku
Ustalamy z wychowawczynią, że nasza druga klasa jedzie na wycieczkę do Łazienek, gdzie oprócz zajęć na temat budowy ludzkiego ciała (głównie kości, ale mniejsza z tym, wychowawczyni należy się medal za natychmiastową reakcję) dzieci pooglądają rzeźby. Pośmiać się z gołej pupy – proszę bardzo – rzeźba nie obrazi się, nie zawstydzi ani nie będzie jej przykro.
Miesiąc temu w Łazienkach śmiały się z gołej pupy dzieci z zerówki Wojtka: „Ooo, goła pupa! Ha, ha, ha, ha, proszę pani, widziała pani?” – chichocze i podśmiewa się sześcioro czy siedmioro zerówkowiczów, napawając się widokiem kamiennych nagich kobiecych pośladków. Wojti akurat w tym czasie próbował nakarmić kaczki kanapką koleżanki i przegapił lekcję poglądową. „Każdy ma pupę, co w niej takiego niezwykłego?” – wyręczam wychowawczynię, bo jest za daleko od „mojej” grupki – ” I na pewno każdy z was wie, że kulturalni ludzie nie pokazują pupy publicznie. Tak jak i języka – też go nie pokazujemy” – oddycham z ulgą, kiedy jakby na potwierdzenie moich słów wyłania się przed nami rzeźba Satyra z językiem na wierzchu. „A rzeźby są właśnie stworzone po to, aby na nie patrzeć i podziwiać” – dodaję po chwili, ale niepotrzebnie, bo słychać już „Ooo, kaczki, ooo pawie, ooo wiewiórki!” Problem rozwiązany – temat wyczerpany. Pupy odeszły w niepamięć, ptactwo i gryzonie stały się obiektami zachwytu.
Z drugą klasą pewnie nie pójdzie tak łatwo, ale damy radę: wychowawczyni, pani od zajęć o budowie ludzkiego ciała, ja i może jeszcze jedna mama. Mamy rozebrać człowieka – i to całkiem, bo do gołych kości i tu skierować uwagę młodzieży. Tak jesteśmy zbudowani wszyscy, a tym i tym się różnimy. Rozwiać mit, ośmieszyć tabu, przeciwstawiając im czystą wiedzę. Na ciąg dalszy przyjdzie czas.
Praca domowa
Jak wspomniałam, mój ośmiolatek zapomniał o swoim ważnym pytaniu. Uspokoiło go to, że mogę z nim na ten temat porozmawiać. Ale ja nie zapomniałam. Zebrałam myśli, przygotowałam się i czekam. Kiedy zapyta znów, nawet gorący kurczak mi nie przeszkodzi.
"Mamo, a wiesz, co dzisiaj powiedział mi P. w świetlicy?" - ośmiolatek wita mnie pytaniem. Ubiera się, ale buzia mu się nie zamyka: "On powiedział, że M. widział, jak J. i A. się SEKSZĄ!" - kontynuuje rozgorączkowany. "A co to znaczy?""No, nie wiesz?" - w głosie małolata brzmi wyraźne rozczarowanie. "Nie, synku, nie znam takiego słowa. Ale może P. mówił coś innego, a ty źle zrozumiałeś. ""Nie, on właśnie tak powiedział" - ośmiolatek naburmusza się, że nie doceniam świetlicowej wiadomości nr 1. "A może powiedział coś więcej na temat A. i J.?""No tak, że... że trzymali się za ręce. Jak wracali z basenu."
"Może się lubią. Wojtuś też ma takie 2 koleżanki w klasie, z którymi zawsze chodzi za ręce. Bardzo się lubią i podczas wycieczek klasowych wszędzie chodzą razem. Może J. i A. podobnie?"- monologuję. Młody milknie, zastanawia się. Całą drogę do domu.
"A co to jest seks?" - nowe pytanie pada jak grom, gdy manewruję nożem i gorącym kurczakiem
w żaroodpornym naczyniu. „Wiesz, synku – zaczynam, po czym przerywam dmuchając na poparzone palce (nie, nie teatralnie, przed dziećmi nie gram, chyba że wiedzą o tym) – to jest bardzo poważny temat i … żeby ci odpowiedzieć muszę poświęcić więcej czasu. O niektórych sprawach nie da się rozmawiać podczas przygotowywania obiadu. Przypomnisz mi wieczorem, to ci odpowiem, dobrze?” Zgadza się, uspokojony znika, ale wieczorem zapomina.
Stan obecny
Druga klasa, basen, przebieralnia z przejściem pod prysznice, pod którymi zdarza się spotkać jedną czy dwie osoby dorosłe, które korzystają w tym samym czasie z pływalni co dzieci. Do tego tępawe kreskówki, gry, niby z zielonym kółkiem, 7+. Komentarze kolegów, rzadziej koleżanek – i przepis na „sekszenie się” gotowy. Rozmawiam z innymi rodzicami i z wychowawczynią, temat sięga nawet zebrania. Ile osób, tyle opinii, ale wszyscy zgadzamy się, że sprawy tak zostawić nie można.
Zadanie pierwsze: zlikwidować źródło „zła”
Na telewizję nie mamy wpływu, ale na inne sprawy tak. Podczas kolejnych zajęć na pływalni dzieci przebierają się już nie w kabinach, z których wychodzi się pod prysznice z dorosłymi, ale w zbiorowych szatniach dla dzieci – dziewczynki osobno, chłopcy osobno. Łatwiej jest znieść widok szesnastu podobnych siusiaków lub „pszeniczek” niż dojrzałych organów płciowych.
Zadanie drugie: rozwinąć temat, ale w innym kierunku
Ustalamy z wychowawczynią, że nasza druga klasa jedzie na wycieczkę do Łazienek, gdzie oprócz zajęć na temat budowy ludzkiego ciała (głównie kości, ale mniejsza z tym, wychowawczyni należy się medal za natychmiastową reakcję) dzieci pooglądają rzeźby. Pośmiać się z gołej pupy – proszę bardzo – rzeźba nie obrazi się, nie zawstydzi ani nie będzie jej przykro.
Miesiąc temu w Łazienkach śmiały się z gołej pupy dzieci z zerówki Wojtka: „Ooo, goła pupa! Ha, ha, ha, ha, proszę pani, widziała pani?” – chichocze i podśmiewa się sześcioro czy siedmioro zerówkowiczów, napawając się widokiem kamiennych nagich kobiecych pośladków. Wojti akurat w tym czasie próbował nakarmić kaczki kanapką koleżanki i przegapił lekcję poglądową. „Każdy ma pupę, co w niej takiego niezwykłego?” – wyręczam wychowawczynię, bo jest za daleko od „mojej” grupki – ” I na pewno każdy z was wie, że kulturalni ludzie nie pokazują pupy publicznie. Tak jak i języka – też go nie pokazujemy” – oddycham z ulgą, kiedy jakby na potwierdzenie moich słów wyłania się przed nami rzeźba Satyra z językiem na wierzchu. „A rzeźby są właśnie stworzone po to, aby na nie patrzeć i podziwiać” – dodaję po chwili, ale niepotrzebnie, bo słychać już „Ooo, kaczki, ooo pawie, ooo wiewiórki!” Problem rozwiązany – temat wyczerpany. Pupy odeszły w niepamięć, ptactwo i gryzonie stały się obiektami zachwytu.
Z drugą klasą pewnie nie pójdzie tak łatwo, ale damy radę: wychowawczyni, pani od zajęć o budowie ludzkiego ciała, ja i może jeszcze jedna mama. Mamy rozebrać człowieka – i to całkiem, bo do gołych kości i tu skierować uwagę młodzieży. Tak jesteśmy zbudowani wszyscy, a tym i tym się różnimy. Rozwiać mit, ośmieszyć tabu, przeciwstawiając im czystą wiedzę. Na ciąg dalszy przyjdzie czas.
Praca domowa
Jak wspomniałam, mój ośmiolatek zapomniał o swoim ważnym pytaniu. Uspokoiło go to, że mogę z nim na ten temat porozmawiać. Ale ja nie zapomniałam. Zebrałam myśli, przygotowałam się i czekam. Kiedy zapyta znów, nawet gorący kurczak mi nie przeszkodzi.
Komentarze
Prześlij komentarz