Matka córek
Nie poddać się. Nie dać się zwieść pozorom. Milczeć. Słuchać. Potakiwać. Słuchać. Milczeć. Czasem mówić, ale nie z wyższością.
Jak trudno jest mieć znów 18 lat. Albo 12. Przypomnieć sobie siebie, dodać do tego możliwości współczesnej wiedzy i techniki, pomnożyć przez współczynnik dużego miasta, odjąć oczywiste deficyty wywołane bezkrytycznym korzystaniem z internetu i telewizji (czytaj: powrót do obrazków i pisma obrazkowego), podzielić przez dni, godziny, minuty, które mogę córkom poświęcić indywidualnie...
Starsza szuka kontaktu codziennie: oznajmia sukcesy, informuje o porażkach. Nie prosi o sąd. Może o pocieszenie czasem, dobre słowo. O pochwałę, gdy sukces. Jest samodzielna, ale chce być bardziej. Za chwilę matura - teraz kursy, nauka, prawko, przygotowania do studniówki. Fochy, dąsy i w wielu przypadkach odpowiedzialność większa niż u mnie w tym wieku. Z jednej strony ma lepiej - nie musi myśleć o ucieczce z małego, zaściankowego miasta. Pragnie tylko wyrwać się z domu. Z jego zasad i ograniczeń. Z drugiej strony - wychowuje się w dużym mieście, ulega jego wpływom, modom, trendom. Jest bliżej świata niż jej się wydaje. Ja chyba też. Mnie też to miasto zmieniło. I świat. I ludzie, których poznałam. Dlatego ona nie musi słyszeć, jakie studia bym jej wybrała, ma prawo sama zdecydować, nie spieszyć się, a nawet zrobić sobie rok przerwy i uzupełnić maturę, jeśli będzie chciała o 180 stopni zmienić zainteresowania. Nie myślę o niej "moje dziecko" w pierwszej kolejności. Myślę "młody człowiek", potem "młoda kobieta". Dopiero później "dziecko". Taka kolejność wydaje mi się właściwa.
Młodsza ma ten komfort, że wraca ze szkoły wcześniej. Obwieszcza swoje radości i smutki od progu. Buntuje się, a jakże, dojrzewa przecież. Udaję, że nie słyszę, jak rządzi młodszymi braćmi, chyba że naruszane są granice zdrowego rozsądku ustalone przez matkę kiedyś, w jej wieku posiadającą młodsze rodzeństwo. Młodsza jest spontaniczna, jeszcze tak bardzo "domowa", jeszcze tak mało "zewnętrzna".
Starsza od niedawna ma dystans do dziecięcych fochów. Młodsza przechodzi apogeum pognębiania mniejletnich. "To minie" - mówi rozsądek, choć wewnętrzne poczucie odpowiedzialności każe wszcząć alarm.
"Czy musisz mi opowiadać ciągle o sobie?"- pyta starsza, gdy dzielę się wspomnieniami. Milczę. Jak jej powiedzieć, że nie umiem w inny sposób przekazać wiedzy? Może powinnam zebrać to, ukonkretnić, napisać podręcznik? Nie. Młody człowiek musi nauczyć się sam wyciągać wnioski. Czuć podteksty. Można go naprowadzić, ale nie przesadzać z dosłownością. Ta wersja sprawdziła się u mnie. Moja córka nie jest klonem mnie, więc może do niej docierać coś innego. Próbuję różnych sposobów. Uczę się jej świata. To nie jest łatwe. Ale odświeża.
"A co ty myślałaś o tym, gdy miałaś tyle lat, co ja?"- pyta młodsza. I weź tu, człowieku, bądź sobą. Sięgam pamięcią. Jest! Opowiadam. Usatysfakcjonowana. Ale czy na pewno? Mam nadzieję, że tak.
Jak to zrobić? Dziewczynkom oddać to, co kobiece, chłopcom to, co kobiety myślą i wiedzą o mężczyznach. Wychować 2 wartościowe kobiety i 4 mężczyzn, z których wartościowe kobiety będą dumne... Zadanie na kilka dobrych lat.
Jak trudno jest mieć znów 18 lat. Albo 12. Przypomnieć sobie siebie, dodać do tego możliwości współczesnej wiedzy i techniki, pomnożyć przez współczynnik dużego miasta, odjąć oczywiste deficyty wywołane bezkrytycznym korzystaniem z internetu i telewizji (czytaj: powrót do obrazków i pisma obrazkowego), podzielić przez dni, godziny, minuty, które mogę córkom poświęcić indywidualnie...
Starsza szuka kontaktu codziennie: oznajmia sukcesy, informuje o porażkach. Nie prosi o sąd. Może o pocieszenie czasem, dobre słowo. O pochwałę, gdy sukces. Jest samodzielna, ale chce być bardziej. Za chwilę matura - teraz kursy, nauka, prawko, przygotowania do studniówki. Fochy, dąsy i w wielu przypadkach odpowiedzialność większa niż u mnie w tym wieku. Z jednej strony ma lepiej - nie musi myśleć o ucieczce z małego, zaściankowego miasta. Pragnie tylko wyrwać się z domu. Z jego zasad i ograniczeń. Z drugiej strony - wychowuje się w dużym mieście, ulega jego wpływom, modom, trendom. Jest bliżej świata niż jej się wydaje. Ja chyba też. Mnie też to miasto zmieniło. I świat. I ludzie, których poznałam. Dlatego ona nie musi słyszeć, jakie studia bym jej wybrała, ma prawo sama zdecydować, nie spieszyć się, a nawet zrobić sobie rok przerwy i uzupełnić maturę, jeśli będzie chciała o 180 stopni zmienić zainteresowania. Nie myślę o niej "moje dziecko" w pierwszej kolejności. Myślę "młody człowiek", potem "młoda kobieta". Dopiero później "dziecko". Taka kolejność wydaje mi się właściwa.
Młodsza ma ten komfort, że wraca ze szkoły wcześniej. Obwieszcza swoje radości i smutki od progu. Buntuje się, a jakże, dojrzewa przecież. Udaję, że nie słyszę, jak rządzi młodszymi braćmi, chyba że naruszane są granice zdrowego rozsądku ustalone przez matkę kiedyś, w jej wieku posiadającą młodsze rodzeństwo. Młodsza jest spontaniczna, jeszcze tak bardzo "domowa", jeszcze tak mało "zewnętrzna".
Starsza od niedawna ma dystans do dziecięcych fochów. Młodsza przechodzi apogeum pognębiania mniejletnich. "To minie" - mówi rozsądek, choć wewnętrzne poczucie odpowiedzialności każe wszcząć alarm.
"Czy musisz mi opowiadać ciągle o sobie?"- pyta starsza, gdy dzielę się wspomnieniami. Milczę. Jak jej powiedzieć, że nie umiem w inny sposób przekazać wiedzy? Może powinnam zebrać to, ukonkretnić, napisać podręcznik? Nie. Młody człowiek musi nauczyć się sam wyciągać wnioski. Czuć podteksty. Można go naprowadzić, ale nie przesadzać z dosłownością. Ta wersja sprawdziła się u mnie. Moja córka nie jest klonem mnie, więc może do niej docierać coś innego. Próbuję różnych sposobów. Uczę się jej świata. To nie jest łatwe. Ale odświeża.
"A co ty myślałaś o tym, gdy miałaś tyle lat, co ja?"- pyta młodsza. I weź tu, człowieku, bądź sobą. Sięgam pamięcią. Jest! Opowiadam. Usatysfakcjonowana. Ale czy na pewno? Mam nadzieję, że tak.
Jak to zrobić? Dziewczynkom oddać to, co kobiece, chłopcom to, co kobiety myślą i wiedzą o mężczyznach. Wychować 2 wartościowe kobiety i 4 mężczyzn, z których wartościowe kobiety będą dumne... Zadanie na kilka dobrych lat.
Komentarze
Prześlij komentarz