Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2012

HERA

Ogarnięta wymianą garderoby letnio-jesiennej na zimową zapomniałam o szkolnych przebierankach. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Młodszej: Mamo, na jutro mam być Herą! Ok, ok, profesjonalnie podeszłam do sprawy, zaczynając od uprzedzenia progenitury, że Grecy nie przykładali zbytniej wagi do stroju i ozdób, wielbiąc głównie to, co pod spodem się znajduje, czyli piękno ludzkiego ciała. Ale nie z Młodszą te numery, ona by chociaż szarfę z napisem "Hera", byleby cokolwiek namacalnego. Zgłębiłam czeluści naszafnych kartonów i wydobyłam kieckę prostą dłuższą, lekką zwiewną, może nie tunikę, ale od biedy, z kolorystycznie dobranym szalem, za strój prawie grecki może uchodzić. Do tego się nawet i jakaś biżuteria znalazła, "złota" koniecznie, z czymś na kształt diademu, bo jak bogini, to bogini. Co do charakteru Hery... hm... poleciłam Młodszej, by skry z oczu miotała.

ODWRÓCONE f

Stanął w drzwiach f aszystowsko i f anatycko i z butami w ten mój mały świat Coś wykrzyczał Wzrok mój pobiegł ku skrzypcom A on szydził, potem usiadł i zjadł.   Nie dziękował, wstał od stołu, nie sprzątał Dosyć długo się tym razem logował, potem przegrał pięć partyjek w "Pająka", s f rustrowany, że marnuję czas.   - F ejsbuk! - gromił - f arsa, blogi i f ikcje! Zobaczyłam, że się talerz nie domył, Jasiu, książki, chodź tu, zrobimy lekcje, Twoje też Sprawdzę potem, daj znać.   Skrzypce znów F iluternie z zeszytu, zawijasy jak uśmiech efów dwóch... Może f inał? F ontanna zachwytu? F inezyjna f antazja czy f akt?   Dedykowany frustratkom. Wiersz tak świeżutki, że jeszcze gorący, dlatego proszę wybaczyć mi niezbyt czyste brzmienia. Dla niewtajemniczonych- EFY to otwory w kształcie litery "f" - symetrycznie odwrócone - na skrzypcach, wiolonczeli

Jesień

To moja ulubiona pora roku. Świat wokół zmienia się dynamicznie, przyroda urzeka kolorami, upały przechodzą w ciepłe dni i rześkie noce, wszystko mobilizuje do sprężenia się, do działania! Najważniejsze atrybuty jesieni to zbieranie liści, kasztanów, żołędzi i, oczywiście, grzybobranie. Okoliczne parki i skwery dostarczają mnie i dzieciom materiału na suche bukiety, liściowe zielniki, ludziki z kasztanów i żołędzi. Najmłodsi zapomnieli nawet o telewizji! Z grzybami jednak jest trudniej. Trzeba się na nie wyprawić pociągiem do lasu kilkadziesiąt kilometrów za Warszawę, wykorzystując odpowiednią pogodę, a potem umiejętnie rozłożyć siły na domowe przetwórstwo zbiorów. Ale las - to magia sama w sobie! Oszałamia spokojem, świeżością powietrza, majestatem wyniosłych sosen, kolorowych liści, miękkich i wilgotnych soczystozielonych dywanów z mchu. Początkowo wydaje się, że za lasem tęsknią oprócz nas tylko najmłodsi, ale to pozory. Najmłodsi po prostu chłoną czar lasu, poddają mu się, a starsi...