Gruntowne czyszczenie
Ferie dla dziecka chodzącego do szkoły muzycznej nie oznaczają przerwy w nauce. Mogą być najprzyjemniejsze, ale obowiązek codziennego ćwiczenie gam, etiud i utworów pozostaje. Że nudne i przykrzące się nikt nie zaprzeczy. Ale kreatywne dziecię każdą czynność potrafi urozmaicić.
Mi po powrocie z ogrodu jak zwykle "fleciła", a jej brat w tym czasie czytał zadaną na ferie lekturę szkolną. Godzinka nauki codziennie dla obydwojga - sprawiedliwie. Gdy tylko milkły ostatnie dźwięki, Mi czyściła flet i chowała go do futerału. Zwykle nie zajmowało jej to dłużej niż pięć minut. Tym razem minął kwadrans (zdążyłam jedenastolatka odpytać z treści przeczytanego rozdziału), a jej wciąż nie było.
- Mamo... - pojawiła się w drzwiach z łzami spływającymi po czerwonych policzkach. - Chciałam wyczyścić flet, ale zapomniałam, gdzie mam wycior i ... włożyłam do fletu szmacianą chusteczkę. A potem ... nie mogłam jej wyjąć.
- Pokaż, zaraz coś poradzimy.
Podeszła nieśmiało z jedną z części fletu w dłoni. Najgorsze dopiero miało nastąpić.
- Ja potem włożyłam do fletu pióro, i chusteczka wyszła, ale pióro zostało... No a potem włożyłam cienkopis, żeby wyciągnąć pióro i on też tam został...
- Mi, tu jest więcej rzeczy...
Trzymałam bezradnie srebrną tuleję, w której ugrzęzło mniej więcej połowę przyborów z piórnika.
Delikatne szczypczyki i kombinerki do robienia biżuterii niewiele pomogły: siostrze udało się wyciągnąć jedną małą skuwkę. Chińska bambusowa pałeczka grzęzła między pisakami, które nie przesuwały się nawet o milimetr. Sytuacja naprawdę wyglądała groźnie.
Minęło półtorej godziny zanim, pomagając sobie srebrnym widelcem (żeby nie zarysować srebrnego fletu) i pałeczką do chińszczyzny, wydobyłam z wnętrza instrumentu pióro, cienkopis, wymazywacz do pióra ze skuwkami z obu stron i końcówkę długopisu, który najwyraźniej udało się mojemu dziecku wyciągnąć wcześniej. W oczach mojej córki ujrzałam ulgę i radość.
- Mi, możesz mi coś obiecać?
Wydaje mi się, że na długo obie zapamiętamy to czyszczenie fletu. I nie podejrzewam, że Mi będzie próbowała jeszcze zastąpić wycior czymkolwiek innym.
Mi po powrocie z ogrodu jak zwykle "fleciła", a jej brat w tym czasie czytał zadaną na ferie lekturę szkolną. Godzinka nauki codziennie dla obydwojga - sprawiedliwie. Gdy tylko milkły ostatnie dźwięki, Mi czyściła flet i chowała go do futerału. Zwykle nie zajmowało jej to dłużej niż pięć minut. Tym razem minął kwadrans (zdążyłam jedenastolatka odpytać z treści przeczytanego rozdziału), a jej wciąż nie było.
- Mamo... - pojawiła się w drzwiach z łzami spływającymi po czerwonych policzkach. - Chciałam wyczyścić flet, ale zapomniałam, gdzie mam wycior i ... włożyłam do fletu szmacianą chusteczkę. A potem ... nie mogłam jej wyjąć.
- Pokaż, zaraz coś poradzimy.
Podeszła nieśmiało z jedną z części fletu w dłoni. Najgorsze dopiero miało nastąpić.
- Ja potem włożyłam do fletu pióro, i chusteczka wyszła, ale pióro zostało... No a potem włożyłam cienkopis, żeby wyciągnąć pióro i on też tam został...
- Mi, tu jest więcej rzeczy...
Trzymałam bezradnie srebrną tuleję, w której ugrzęzło mniej więcej połowę przyborów z piórnika.
Delikatne szczypczyki i kombinerki do robienia biżuterii niewiele pomogły: siostrze udało się wyciągnąć jedną małą skuwkę. Chińska bambusowa pałeczka grzęzła między pisakami, które nie przesuwały się nawet o milimetr. Sytuacja naprawdę wyglądała groźnie.
Minęło półtorej godziny zanim, pomagając sobie srebrnym widelcem (żeby nie zarysować srebrnego fletu) i pałeczką do chińszczyzny, wydobyłam z wnętrza instrumentu pióro, cienkopis, wymazywacz do pióra ze skuwkami z obu stron i końcówkę długopisu, który najwyraźniej udało się mojemu dziecku wyciągnąć wcześniej. W oczach mojej córki ujrzałam ulgę i radość.
- Mi, możesz mi coś obiecać?
Wydaje mi się, że na długo obie zapamiętamy to czyszczenie fletu. I nie podejrzewam, że Mi będzie próbowała jeszcze zastąpić wycior czymkolwiek innym.
Komentarze
Prześlij komentarz