Nasior - człowieka wrażliwego smutny kres
Minęły ponad 3 tygodnie od tej wiadomości, a ja wciąż nie mogę się otrząsnąć. Był weekend, zadzwonił kolega, również artysta i sąsiad pracowni Zbyszka. Opowiadał łamiącym się głosem o tym, co wydarzyło się w "Pracowni Rycin" na Starówce, o liście pożegnalnym Zbyszka, o córce, która przybyła za późno, by ojca uratować.
Na pogrzebie było sporo ludzi ze świata artystycznego. Odczytany wiersz "Błogosławieni nadwrażliwi" wycisnął łzy z oczu nam - koleżankom i kolegom artystom. Muzyka, którą lubił Zbyszek zawisła nad urną i nad nami, skupionymi w zimne grudniowe popołudnie wśród śniegowej ciszy.
Zbyszek nie jeden raz skarżył się na problemy finansowe - znaliśmy je dobrze, jechaliśmy przecież cały czas na tym samym wózku. Ale zabrakło nas - przyjaciół, znajomych, krewnych w odpowiednim momencie - każdy z nas robi sobie wyrzuty, że tego fatalnego listopadowego dnia był tak blisko - lecz o jedną ulicę, o kilka przystanków, o jeden telefon za daleko. Znaliśmy Zbyszka jako troskliwego męża, wrażliwego ojca, dobrego kolegę, przyjaciela. Był ciepły, spontaniczny, z przyciągającą osobowością, ale zawsze ze swoimi problemami zamknięty w sobie.
Człowiek obdarzony piętnem twórcy nie skupia się na szarej codzienności. Traktuje nadanie kształtu wizjom, które nosi w sobie, jako najważniejsze posłannictwo, które ma wypełnić. Wizje i natchnienie czerpie z przeżyć własnych, swoich bliskich, z emocji i uczuć towarzyszących wydarzeniom - tym w wymiarze ogólnoludzkim, ogólnonarodowym, rodzinnym - wszystkim, które odciskają w jego duszy ślad. Im wrażliwszy człowiek, tym więcej myśli i emocji. Wokół jest rodzina, przyjaciele, rachunki do zapłacenia, wyroki eksmisyjne, bo nikt znający biedę od podszewki owoców swej pracy drogo nie sprzedaje. Czasami jest z kim pogadać, czasami udaje się ten ciężar rozłożyć, żeby go udźwignąć. Jedna wrażliwa dusza wesprze drugą, tu coś się sprzeda, tam znów proces zakończy się polubownie. Czasami jednak przychodzi samobójcza myśl, zaś pomoc przychodzi zbyt późno. Tak jak dla Zbyszka.
Znałam go co najmniej od 18 lat - był dobrym znajomym mojego męża. Pamiętam go od początków "Pracowni Rycin" na Rynku Starego Miasta. Znały się nasze dzieci. We wspomnieniach pozostał wspaniały artystyczny Sylwester 2006 na Pradze, świętowany w Galerii "N' 69", gdzie ku zdziwieniu wszystkich Zbyszek, znany raczej z umiejętności manualncych zaskoczył nas jako wytrawny akordeonista. Grał nam do białego rana, spontanicznie umilając czas. Dziś, gdy patrzę na zdjęcia i widzę jego zamyśloną twarz wspartą na akordeonie, myślę, że jest w niej coś, co mówi o tym, że w artystycznym środowisku człowiekiem jest się zawsze, a artystą się bywa. Bywa się nim, gdy można odsunąć problemy lub o nich porozmawiać. Bywa się nim, gdy skupienie pozwala zagłębić się w twórczą pracę. Bywa się nim, gdy porwie nas czar muzyki, odgrywana scena, myśl przenoszona na papier.
Ludzie wrażliwi starają się kreślić kształt świata - ale jest to świat widziany ich oczami - pełen piękna i smutku, wielkich myśli, dobra i ideałów. Z drugiej strony - "To artysta" słyszymy nieraz w kontekście braku punktualności, niekonkretnych pism skierowanych nie do tego urzędu co trzeba, irracjonalnych czasami z "nomalnego" punktu widzenia próśb czy zarzutów. Ale jaki będzie świat, gdy zabraknie artystów? Kto przemówi do ludzkiej wyobraźni, gdy zabraknie ludzi wrażliwych? Będziemy zawsze punktualni, konkretni, ograniczeni bezsensownością niektórych zasad czy przepisów, zamknięci w ramach "normalności", pozbawieni wytchnienia, wolnych myśli, uczuć i środków wyrazu.
Szanujmy artystów. Zbyt szybko odchodzą.
W poniedziałek, 20.12.2010 o 20ej w Staromiejskim Domu Kultury w Warszawie, ul. Rynek Starego Miasta 2 odbędzie się aukcja prac Zbyszka Nasiorowskiego prowadzona przez Małgorzatę Karolinę Piekarską i Miłkę Skalską. Całkowity dochód zostanie przeznaczony na pomoc rodzinie artysty.
Na pogrzebie było sporo ludzi ze świata artystycznego. Odczytany wiersz "Błogosławieni nadwrażliwi" wycisnął łzy z oczu nam - koleżankom i kolegom artystom. Muzyka, którą lubił Zbyszek zawisła nad urną i nad nami, skupionymi w zimne grudniowe popołudnie wśród śniegowej ciszy.
Zbyszek nie jeden raz skarżył się na problemy finansowe - znaliśmy je dobrze, jechaliśmy przecież cały czas na tym samym wózku. Ale zabrakło nas - przyjaciół, znajomych, krewnych w odpowiednim momencie - każdy z nas robi sobie wyrzuty, że tego fatalnego listopadowego dnia był tak blisko - lecz o jedną ulicę, o kilka przystanków, o jeden telefon za daleko. Znaliśmy Zbyszka jako troskliwego męża, wrażliwego ojca, dobrego kolegę, przyjaciela. Był ciepły, spontaniczny, z przyciągającą osobowością, ale zawsze ze swoimi problemami zamknięty w sobie.
Człowiek obdarzony piętnem twórcy nie skupia się na szarej codzienności. Traktuje nadanie kształtu wizjom, które nosi w sobie, jako najważniejsze posłannictwo, które ma wypełnić. Wizje i natchnienie czerpie z przeżyć własnych, swoich bliskich, z emocji i uczuć towarzyszących wydarzeniom - tym w wymiarze ogólnoludzkim, ogólnonarodowym, rodzinnym - wszystkim, które odciskają w jego duszy ślad. Im wrażliwszy człowiek, tym więcej myśli i emocji. Wokół jest rodzina, przyjaciele, rachunki do zapłacenia, wyroki eksmisyjne, bo nikt znający biedę od podszewki owoców swej pracy drogo nie sprzedaje. Czasami jest z kim pogadać, czasami udaje się ten ciężar rozłożyć, żeby go udźwignąć. Jedna wrażliwa dusza wesprze drugą, tu coś się sprzeda, tam znów proces zakończy się polubownie. Czasami jednak przychodzi samobójcza myśl, zaś pomoc przychodzi zbyt późno. Tak jak dla Zbyszka.
Znałam go co najmniej od 18 lat - był dobrym znajomym mojego męża. Pamiętam go od początków "Pracowni Rycin" na Rynku Starego Miasta. Znały się nasze dzieci. We wspomnieniach pozostał wspaniały artystyczny Sylwester 2006 na Pradze, świętowany w Galerii "N' 69", gdzie ku zdziwieniu wszystkich Zbyszek, znany raczej z umiejętności manualncych zaskoczył nas jako wytrawny akordeonista. Grał nam do białego rana, spontanicznie umilając czas. Dziś, gdy patrzę na zdjęcia i widzę jego zamyśloną twarz wspartą na akordeonie, myślę, że jest w niej coś, co mówi o tym, że w artystycznym środowisku człowiekiem jest się zawsze, a artystą się bywa. Bywa się nim, gdy można odsunąć problemy lub o nich porozmawiać. Bywa się nim, gdy skupienie pozwala zagłębić się w twórczą pracę. Bywa się nim, gdy porwie nas czar muzyki, odgrywana scena, myśl przenoszona na papier.
Ludzie wrażliwi starają się kreślić kształt świata - ale jest to świat widziany ich oczami - pełen piękna i smutku, wielkich myśli, dobra i ideałów. Z drugiej strony - "To artysta" słyszymy nieraz w kontekście braku punktualności, niekonkretnych pism skierowanych nie do tego urzędu co trzeba, irracjonalnych czasami z "nomalnego" punktu widzenia próśb czy zarzutów. Ale jaki będzie świat, gdy zabraknie artystów? Kto przemówi do ludzkiej wyobraźni, gdy zabraknie ludzi wrażliwych? Będziemy zawsze punktualni, konkretni, ograniczeni bezsensownością niektórych zasad czy przepisów, zamknięci w ramach "normalności", pozbawieni wytchnienia, wolnych myśli, uczuć i środków wyrazu.
Szanujmy artystów. Zbyt szybko odchodzą.
W poniedziałek, 20.12.2010 o 20ej w Staromiejskim Domu Kultury w Warszawie, ul. Rynek Starego Miasta 2 odbędzie się aukcja prac Zbyszka Nasiorowskiego prowadzona przez Małgorzatę Karolinę Piekarską i Miłkę Skalską. Całkowity dochód zostanie przeznaczony na pomoc rodzinie artysty.
Dziękuję
OdpowiedzUsuńMartynko, czasu nie uda się cofnąć, ale uczucia pozostaną. Trzymajcie się i się nie dajcie!
OdpowiedzUsuńwracam. szukam. wspominam. czasem myślę, że jedyne co po Nim zostanie to słowa... słowa u Ciebie, Małgośki, w czerwonym zeszycie, który położyłyśmy na stoliku podczas pogrzebu. i wspomnienia. moje, Twoje, Wasze. i choć minęło tak wiele czasu - na nowo zaczynam szukać, czytać, wściekać się, żałować, tęsknić... DZIĘKUJĘ. tak bardzo z tym zwlekałam, najpierw nie mogłam, potem gdzieś to wszystko umknęło w pędzie życia. ale jak widać wraca i wracać będzie.
OdpowiedzUsuńOlu, Kochana! I ja myślę ciągle. Na pewno nie tak jak Ty i z innej zupełnie perspektywy, ale ten niemy krzyk Zbyszka pozostanie we mnie na zawsze chyba. Jeśli masz ochotę pogadać, pisz na fejsie na priv, umówimy się. Dla Ciebie jestem zawsze.
OdpowiedzUsuń