Jak TITIK zmienił się w TIJIŚKA
Spędzam z młodym sporo czasu. Rano oglądamy razem Minimini i wymieniamy poglądy ;-) Potem, jeśli jest ładna pogoda, idziemy na spacer i przyglądamy sie światu. Junior nawija bez przerwy. Ja też. On pyta, ja odpowiadam. Głównie.
Potem coś jemy i młody ma drzemkę - a ja chwilę dla siebie. Gdy się obudzi - znów nawija bez przerwy.
Kilka dni temu utulałam młodego na dobranoc, a on pyta: "Gdzie mój TIJISIEK?" - Tygrysek? - upewniłam się, a gdy potwierdził, szybko odnaleźliśmy wielkiego pluszaka.
Tygrys jest u nas od 5 grudnia. Wypuściliśmy się z małżykiem tego wieczoru na szybkie ostatnie zakupy przed Mikołajkami. Półki z zabawkami były już prawie puste, ale szukaliśmy raczej czegoś dla młodzieży, więc wybór był jeszcze spory. Młody spał, co bardzo nas cieszyło, ponieważ wśród przetrzebionych pluszaków widocznych z daleka, królowały równie brzydkie jak ogromne tygrysy. Junior właśnie przechodził etap zachwytu nad tygrysami. W książeczkach, na filmach, wśród zabawek - potrafił dostrzec je wszędzie.
Kończyliśmy zakupy, gdy nieopatrznie przystanęłam na chwilę przed gigantycznym koszem, na którego dnie spoczywało kilka wyjątkowo nieudanych pluszowych tygrysów. I w tym momencie młody otworzył nagle swoje mądre oczka - ujrzeliśmy w nich błysk - a rączki naszego synka w mgnieniu oka wyciągnęły się w stronę zabawek.
"Titik?" - zapytał radośnie. Spojrzenie męża mówiło "No nie odmawiaj dziecku" - więc wymownie przewróciłam oczami i kręcąc głową uzasadniłam: "Gdyby był choć trochę mniejszy i choć odrobinę mniej paskudny...", gdy dostrzegłam nagle tuż obok siebie zabawkę w idealnym rozmiarze. Była tygrysem. Z bardzo milutkiego materiału. I zezowatym. Sięgnęłam i podałam młodemu. Przytulił wielkiego pluszaka, uśmiechnął się promiennie i powiedział: "Mój titik!" Noc z 5 na 6 grudnia młody spędził wtulony w pluszowego zezowatego tygrysa, niewiele mniejszego od siebie. I odtąd Titik jest nieodzowny w łóżku.
Minęło 5 miesięcy. Język juniora wzbogacił się, zdania stały się dłuższe, wielowyrazowe, czasami nawet złożone. Nawet ukochany Titik mojego dziecka zmienił się w bardziej zrozumiałego "tijiśka". Codziennie odkrywam zdziwiona, że dziecię mi ewoluuje... Dorasta czyli. I tak mi jakoś ... smutno?
Z drugiej strony - czas na inne radości. Gdy dzisiaj małżyk przyniósł z bazarku rzodkiewki i zgubił w przedpokoju kawałek zieleniny, junior przyniósł zdobycz do kuchni wołając: "Tato, gubiłeś fatusiek!" Jaki kwiatuszek? Po chwili wybuchnęliśmy śmiechem. Kilka tygodni temu szukaliśmy z malcem śladów wiosny. Udało się nam odnaleźć kilka mizernych kwiatków wśród zielonych liści. Każdy pokazywałam "O, tu kwiatuszek!"
Potem coś jemy i młody ma drzemkę - a ja chwilę dla siebie. Gdy się obudzi - znów nawija bez przerwy.
Kilka dni temu utulałam młodego na dobranoc, a on pyta: "Gdzie mój TIJISIEK?" - Tygrysek? - upewniłam się, a gdy potwierdził, szybko odnaleźliśmy wielkiego pluszaka.
Tygrys jest u nas od 5 grudnia. Wypuściliśmy się z małżykiem tego wieczoru na szybkie ostatnie zakupy przed Mikołajkami. Półki z zabawkami były już prawie puste, ale szukaliśmy raczej czegoś dla młodzieży, więc wybór był jeszcze spory. Młody spał, co bardzo nas cieszyło, ponieważ wśród przetrzebionych pluszaków widocznych z daleka, królowały równie brzydkie jak ogromne tygrysy. Junior właśnie przechodził etap zachwytu nad tygrysami. W książeczkach, na filmach, wśród zabawek - potrafił dostrzec je wszędzie.
Kończyliśmy zakupy, gdy nieopatrznie przystanęłam na chwilę przed gigantycznym koszem, na którego dnie spoczywało kilka wyjątkowo nieudanych pluszowych tygrysów. I w tym momencie młody otworzył nagle swoje mądre oczka - ujrzeliśmy w nich błysk - a rączki naszego synka w mgnieniu oka wyciągnęły się w stronę zabawek.
"Titik?" - zapytał radośnie. Spojrzenie męża mówiło "No nie odmawiaj dziecku" - więc wymownie przewróciłam oczami i kręcąc głową uzasadniłam: "Gdyby był choć trochę mniejszy i choć odrobinę mniej paskudny...", gdy dostrzegłam nagle tuż obok siebie zabawkę w idealnym rozmiarze. Była tygrysem. Z bardzo milutkiego materiału. I zezowatym. Sięgnęłam i podałam młodemu. Przytulił wielkiego pluszaka, uśmiechnął się promiennie i powiedział: "Mój titik!" Noc z 5 na 6 grudnia młody spędził wtulony w pluszowego zezowatego tygrysa, niewiele mniejszego od siebie. I odtąd Titik jest nieodzowny w łóżku.
Minęło 5 miesięcy. Język juniora wzbogacił się, zdania stały się dłuższe, wielowyrazowe, czasami nawet złożone. Nawet ukochany Titik mojego dziecka zmienił się w bardziej zrozumiałego "tijiśka". Codziennie odkrywam zdziwiona, że dziecię mi ewoluuje... Dorasta czyli. I tak mi jakoś ... smutno?
Z drugiej strony - czas na inne radości. Gdy dzisiaj małżyk przyniósł z bazarku rzodkiewki i zgubił w przedpokoju kawałek zieleniny, junior przyniósł zdobycz do kuchni wołając: "Tato, gubiłeś fatusiek!" Jaki kwiatuszek? Po chwili wybuchnęliśmy śmiechem. Kilka tygodni temu szukaliśmy z malcem śladów wiosny. Udało się nam odnaleźć kilka mizernych kwiatków wśród zielonych liści. Każdy pokazywałam "O, tu kwiatuszek!"
Komentarze
Prześlij komentarz