Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2011

Płonie ognisko w kuchni - czyli kruche ciasteczka

To było zwyczajne popołudnie. Najstarsza postanowiła urozmaicić je wypiekiem kruchych ciasteczek. Mnie dopadła gorączka i ból głowy, więc siedziałam zawinięta w koc i przymknęłam na chwilę oczy. Z drzemki wyrwał mnie krzyk młodszej: - Mamo, mamo, w kuchni się pali! W mgnieniu oka znalazłam się w kuchni, gdzie najstarsza w panice próbowała zdawać mi relację z wydarzeń, ponieważ pożaru jako takiego nie było widać, mimo faktu, że od kuchni biło dziwne ciepełko, natomiast zza niej wydobywał się coraz gęstszy i coraz bardziej widoczny dym. W piekarniku nie palił się gaz, ale pod nim, pod jego ażurowym dnem, niewidoczny z boku, rzucający pomarańczowe światło na podłogę rozwijał się niewielki płomień. - Dajcie wodę w misce, szybko - zawołałam do chłopców, którzy zbiegli się, blokując dojście do łazienki. Dostałam wiadro od mopa z wodą z płynem przygotowaną do umycia podłogi. Ciekawscy stali w drzwiach kuchni, gdy ja oceniałam sytuację: wydawało się, że lekko pochyła podłoga pozwoli wodzie ide...

Szprotki, a może rekinki?

Czeredka wraca do zdrowia, o czym dobitnie świadczą powaracające apetyty. W sobotni poranek otworzyłam dwie pokaźne puszki z rybkami - szprotami w oleju i w pomidorach. Zwabieni aromatami zjawili się w kuchni natychmiast najmłodszy i pies. Pies siedział cicho, tylko wysunięty do góry nos świadczył o jego skupionej uwadze, za to młody postanowił mi gorliwie asystować. - Cio to? - zapytał maczając palec w puszce aż do samego dna. - Rybki. Nazywają się szproty - wyjaśniłam. - Takie malutkie? - nie ustępował w dociekaniach, choć właśnie wyciągnęłam jego palec spomiędzy rybich tuszek i wycierałam jednorazowym ręcznikiem. - Tak. Malutkie szprotki. Zrobię z nimi kanapki - będą pyszne. Zjemy je na śniadanko. - A mogę splóbować? Zgodziłam się i jedna rybka powędrowała prosto do buzi trzylatka. Potem druga i trzecia. Gdy zmniejszająca się zawartość puszki zagrażała śniadaniowym kanapkom, zachęciłam syna do nakrycia stołu i wysłałam do salonu z naręczem talerzyków. Góra kanapek spokojnie rosła, g...