Poranek
Dzień jak codzień. Pierwszy wstaje małż i mnie robi kawę, a dzieciom pobudkę. Potem "starszaki" gotują mleko na zupę mleczną, trwa bitwa o płatki (zawsze okazuje się, że jakichś było za mało), bo otwarte są nie więcej niż 3 opakowania. Najmłodszy wpyla na sucho cynamonowe gwiazdki i popija mlekiem z kubeczka. Aromat gotowej kawy to sygnał dla mnie, ze trzeba wstać. Nie jest to łatwe po nocy przed monitorem - projekt, czy strona internetowa - wszystko jedno - oczy pieką jak diabli. Najstarsza wyciąga ode mnie kasę na lunch etc., młodszym ja albo mąż robimy kanapki do szkoły. W biegu wsuwam naprędce zrobione śniadanie. Błyskawiczny przegląd tornistrów, jeśli nie zostały sprawdzone wieczorem. Zdarza się, ze trafimy na jakąś ukrytą nieodrobioną pracę domową. Jest jeszcze moment, żeby dokończyć. Potem wymarsz - najpierw najastarsza, potem "muzyczni", bo do szkoły mają na ósmą. Na końcu małż lub ja ze środkowymi chłopcami - do najdalszej szkoły przechodzimy przez teren pr...