EMERGENCY
Miało być dzisiaj zupełnie o czymś innym - o kocich sprawach albo o zupełnie niepodobnym do naszego, marokańskim świecie, który zwiedzałam przed świętami, tymczasem temat wziął się sam, ot tak, z życia, wprost. Nadrabiałam pracowe zaległości, cyzelując projekty graficzne, gdy odezwał się ten telefon, od którego zawsze cierpnie skóra. Każdy rodzic przeżywa, kiedy dzwoni "szkoła" lub "przedszkole" - na ogół nie chodzi o sprawy błahe. Dziś Najmłodszy nieszczęśliwie upadł z otwartą buzią na rozsypane na klasowej podłodze drewniane klocki. Polała się krew, był płacz i łzy, a u mnie natychmiast włączył się autopilot: spakować książeczkę zdrowia (poza szczepieniami jest tam PESEL), dowiedzieć się, gdzie ostry dyżur, przebrać młodego i szybko działać. Dobrze, że mogliśmy dzisiaj z Małżem podzielić się obowiązkami - ja znalazłam się z Młodym najszybciej jak tylko się dało w Mazowieckim Centrum Stomatologii, a on zastąpił mnie w pracy. Pierwsze zderzenie z MCS jest szokujące:...