CIESZĄ SIĘ POLACY
Nie mam w sobie piłkarskiego ducha. Za grosz! Nie znajduję żadnej przyjemności w obserwowaniu 20 spoconych facetów biegających za piłką (ciut większy szacunek mam do pozostałych dwóch). Zaś tarzanie się wysportowanego mężczyzny po murawie z bólu wynikającego z muśnięcia przez zawodnika przeciwnej drużyny odbieram osobiście jako coś, proszę wybaczcie mi określenie, wybitnie niemęskiego. Nie znaczy to, że nie trzymam kciuków za polską reprezentację, o nie! Mistrzostwa traktuję jako zwykłą grę i zadowala mnie znajomość - i to na bieżąco - wyniku meczu. A do tego wystarczy laptop i/lub entuzjastyczne okrzyki sąsiadów. Całym sercem jestem z "naszymi". Za oknami śpiew "Polska - biało-czeeerowoni!", polskie flagi na samochodach, balkonach, taka jedność w narodzie, taka radość, euforia, aż serce rośnie. Ale pijany kibol w pelerynie z flagi narodowej to element nie tylko budzący obrzydzenie i niesmak, ale wręcz ocierający się o świętokradztwo. Na naszym balkonie nie ma flag...